Kiedy babcia Emilia zaproponowała Zosi i jej mężowi Adamowi żeby z nią zamieszkali, młode małżeństwo nie posiadało się ze szczęścia. Domek babci był wprawdzie bardzo mały ale mieli na wyłączność aż dwa pokoje , co w porównaniu z dotychczasowymi warunkami mieszkaniowymi było błogosławieństwem .Babcia bardzo kochała Zosię , a po śmierci dziadka czuła się samotna i z radością powitała nowych domowników .
Któregoś dnia podczas powrotu z pracy Zosia i Adam musieli zatrzymać samochód , ponieważ złapali gumę .Kiedy Adam dzielnie zmagał się z wymianą koła , Zosia stanęła na poboczu drogi podziwiając pobliską łąkę .Bardzo lubiła maki .Nagle usłyszała ni to pisk ni płacz dochodzący z krzaków .Podeszła tam i znalazła małego szczeniaka . Jego stan był opłakany więc czym prędzej małżeństwo zabrało go do weterynarza . Po opatrzeniu łapy i ogólnych oględzinach zapadła decyzja – zabieramy go do domu .
Babcia przywitała psiaka serdecznie i zajęła się nim z wielką troską. Psiak , który otrzymał wdzięczne imię Fuks , rósł jak na drożdżach i niebawem okazało się , że jest pełnokrwistym przedstawicielem rasy kundelbery z przewagą owczarka alzackiego. Fuks spędzał ze starszą panią całe dnie . Młodzi : pracowali ,studiowali i snuli wielkie plany na przyszłość.
Mniej więcej w czasie kiedy babcia zaczęła chorować , Zosia odkryła , że spodziewa się dziecka .Radość z macierzyństwa mieszała się ze smutkiem – stan babci był coraz gorszy , dosłownie gasła w oczach.
Wreszcie hospitalizacja starszej pani stała się koniecznością. Fuks pogrązył się w ropzaczy ,przestał jeść, nie przybiegał kiedy był wołany .
Można spokojnie powiedzieć, że cały był oczekiwaniem na powrót osoby , która w jego psim życiu stanowiła centrum świata .Niestety babcia zmarła.
Zofia była przekonana, że Fuks podąży po tęczowym moście za swoją panią.
Jednak o dziwo, dzień po pogrzebie Fuks zaczął jeść.Zofia ze względu na zaawansowaną ciążę pozostała w domu, więc miała dużo czasu na obserwację zachowania zwierzaka, a było ono niezwykłe.
Fuks na przemian leżał przy bujanym fotelu stojącym na werandzie, biegał między wypielęgnowanymi grządkami, siadał przy krześle w kuchni, podchodził do furtki – kogoś odprowadzał lub witał. Jednym słowem zachowywał się tak jakby widział babcię i reagował na jej ruch oraz polecenia.
Zofia starała się znaleźć racjonalne wytłumaczenie – pies nawykowo powtarza pewne czynności, ja nadinterpretuję tą sytuację itd. itp. Rozum pracował pełną parą, ale serce czuło, jaka jest prawda.Pewnego dnia Zofia i Adam usiedli na werandzie, aby w spokoju przywitać dzień filiżanką kawy.Fuks biegał po ogrodzie i wyraźnie bawił się z kimś, a następnie odprowadził tą osobę do furtki.Zosia zapytała Adama czy ma przypuszczenia, co do zachowania psa. Adam przytaknął i spontanicznie zawołał do Fuksa pokazując na furtkę, – kto tam poszedł, kto poszedł – pies wbiegł do domu i przyniósł w zębach torebkę babci.
Zosi zrobiło się słabo.
Taki stan rzeczy trwał jeszcze przez kilka dni i nagle wszystko ustało.Fuks był wprawdzie markotny, ale oswoił się z sytuacją.
Zosia szczęśliwie urodziła córeczkę i dała jej na imię Emilia oczywiście po babci.
no cóż… zwierzak to specyficzny członek rodziny… jego zachowanie czasami może zachwycić…. a niektórego człowieka zawstydzić.
Az mi wzruszajace. PIEKNIE……
Przyjmijcie do wiadomości,że w środku jesteście duchami,śmierć jest po to,aby dusza odłączyła się od ciała i odrodziła się w innym ciele,wiem co widział ten pies,babcię jak żywą,dusza spędziła jeszcze te 5 dni na Ziemi,zanim przeszła w zaświaty,albo na nowo się odrodziła
I z tą opinią zgadzam się bez zastrzeżeń !
Kto kocha zwierzęta to kocha ludzi.Mam mieszańca Jaminiczka ślicznego Plutka kocha mnie miłością bezgraniczną i pozostłych domowników a my odpłacamy mu tym samym.
pies to też człowiek tylko że o wiele mądrzejszy od swego dwunożnego pobratymcy a to jest klasyczny przykład reinkarnacji babcia umarła jej duch był obecny do urodzin dziecka potem wszystko wruciło do normy babcia jest w nowym ciele a pies wie to najlepiej
Tak kochać potrafią tylko zwierzęta. Wzruszające i piękne.
Jesus powiedział, że aby zrozumieć, trzeba by się jeszcze raz narodzić. Ale tu chodzi o Zmartwychwstanie! Człowiek może tylko Raz się urodzić, a urodzi się ponownie zmartwychwstając. Po śmierci każdy czeka aż się obudzi. To jest Tajemnica.
Właśnie dlatego uważam, że psiaki są po prostu niesamowite. Odwdzięczają się miłością, którą człowiek im da, co najmniej kilkakrotnie.
Proces odłączania się duszy od ciała nie jest natychmiastowy. Czasami potrzeba mniej, czasami więcej czasu, aż duch porzuci materię. Zmysły u zwierząt różnią się od tych ludzkich, więc może faktycznie być tak, że zwierzę rejestruje w jakiś sposób obecność zmarłego. Ale i ludzie widują swoich bliskich na krótko po ich śmierci. Brytyjskie Towarzystwo Badań Psychicznych udokumentowało tysiące takich przypadków. W ogóle polecam prace Allana Kardeca i innych spirytystów, którzy badali te cieakwe fenomeny. Można je dostać np. w jedynej w polsce księgarni spirytystycznej rivail.pl
Straciłam swoją największą czworonożną przyjaciółkę trzy miesiące temu i jak dalej żyć? Jak pytam skoro ja nie znoszę ludzi, nie lubię ich towarzystwa, ale kocham zwierzęta kocham je miłością bezwarunkową.
Justyno !
Rozumiem Twoją stratę – jesteśmy rodziną kociarzy .Kiedy nasz Frodo przeszedł po tęczowym moście, długo płakałam .Znajoma wolentariuszka ze schroniska dla zwierząt powiedziała , że zna lekarstwo na ten smutek .W schronisku znajdują się nowi czwronożni przyjaciele .Trzeba tylko dać któremuś szansę i zaprosić do swojego życia.Tak zrobiliśmy i nie żałujemy.Nie da się zastąpić jednej istoty drugą i nie ważne czy chodzi o człowieka czy zwierze .Skoro jesteś zdolna tak bardzo pokochać to grzechem by było poprzestać na jednym stworzeniu .Daj szansę !
Pozdrawiam bardzo serdecznie
edel
Wspaniały tekst. Zwierzęta są najlepsze.
Pozdrawiam Fuksa i jego rodzinę.
wierze, u nas niedawno w rodzinie byl podobny przpadek..moj kuzyn zmarł. i jego labrador (ktorego mieli 4 lata) przeskoczyl prawieb 2-metrowa brame i polecail w czasie pogrzebu pod kosciol i szczekał. ngdy przez te 4 lata nie uciekl, zreszta to zbytnio niemozliwe zeby przeskoczyl tak wysoką bramę… poza tym pies go widzial.. machal ogonem i skakał okol czegoś-koghos cieszyl sie. on tak zawsze tylko przy mopim kuzynie sie zachowywal.
Jak dużo komentarzy.
Oj jak cieszy ,że tak wiele z nas kocha zwierzęta i przyznaje iż one dostrzegają dużo więcej niż my 🙂
Pozdrowienia dla Fuksa i Jego rodziny
Kochające nas pupile, gdy przechodzą za Tęczowy Most, nadal pozostają blisko nas, przynajmniej do jakiegoś czasu. Dokładnie za dwa tygodnie minie 5 lat, gdy odeszła Zuzu, nasza ukochana przyjaciółka. Pojawiła się w najtrudniejszym okresie naszej emigracji i przez 13 lat 9 miesięcy i pół godz. była częścią naszej rodziny psiarzy. Na początku, niemal codziennie, odczuwałyśmy z córkami jej obecność – zawinięty w nocy dywanik – jak lubiła, przytulenie nocą, ugięcie się łóżka, gdy na nie „wskoczyła”… Myślę, że nasza miłość, ale także rozpacz trzymała ją blisko nas. Powoli smutek bolał mniej, ale pustka pozostała. Jednak ze względu na nasze ciągłe wyjazdy ociągaliśmy się z mężem, by wziąć ze schroniska jakąś psinkę. Jako wolontariuszka odwiedzam starsze, chore osoby w ich domach. Pewnej nocy miałam sen – śniłam, że jestem u podopiecznej Zoi, widzę, że jest tam mały, biały piesek, witam się z nim głaszcząc go, piesek przytula się do mnie. Zoi mówi, że muszą ją oddać do schroniska, bo córce zmieniło się życie, a ona sama nie da rady się pieskiem zaopiekować na stałe. Mówi do mnie – weż ją ty, zobacz już cię polubiła. A ja na to, że to nie jest właściwy czas, bo wybieramy się w długą podróż. Równoczesnie przelatuje myśl, że tutaj w schronisku, trzymaja zwierzątka tylko dwa tygodnie… To maleństwo już miało około 8-9 lat, kilka razy zmieniała dom, miała traumy – tak opowiadala Zoi. Nadal głaskałam pieskę, ale jakby kątem oka zobaczyłam, że z oddali pędzi do mnie Zuzu. Zawołałam ją po imieniu, otworzyłam szeroko ramiona i z ogromną miłością przytuliłam. Spojrzałam, a to nie tulłam Zuzu, tylko tę obcą psinkę. Obudziłam się z wielką radością w sercu i żalem, że to sen. Po 5 dniach odwiedziłam Zoi, zobaczyłam małego, białego pieska, który przybiegł do mnie, na powitanie, ale dopiero wtedy, gdy ona powiedziała, dokładnie to samo, co w moim śnie, dotarło do mnie, że już to słyszałam. Tosia jest z nami od półtora roku, rozpieszczana, ukochana, podróżująca z nami. A ja z miłością dziękuję Zuzu, że tak sprytnie to zorganizowała. Tylko jeden raz jeszcze, po 9 miesiącach od adopcji Tosi, zobaczyłam Zuzu. Czytałam książkę i tak jakby górą oczu zobaczyłam, że przechodzi piesek i znika w przedpokoju,myślałam, że to Tosia, ale ona spała na swoim legowisku. Widocznie Zuzu sprawdziła jak się razem mamy i uspokojona odeszła.