Obecność duchowa w naszym życiu – pożądana czy szkodliwa?

 

Opowieści o duchach towarzyszą nam właściwie od dzieciństwa. Wszyscy słuchaliśmy gawęd opowiadanych przy ognisku oraz historii przewodników i kustoszy, którzy zawsze mają w zanadrzu legendę o białej damie snującej się po zamkowych krużgankach lub upiornym pokutniku zawodzącym w smętnych lochach. Duchy są nieodłącznie związane nie tylko z religią, ale również z historią, folklorem i kulturą. Motyw ten pojawia się pod każdą szerokością geograficzną i od zarania dziejów towarzyszy człowiekowi myślącemu.

Z pokolenia na pokolenia, przekazywano opowieści o przodkach przebywających w innym świecie. Proszono ich o wsparcie, opiekę oraz mądrą radę. Szamani pozostawali w ciągłym kontakcie tak z duchami przyrody, jak i duszami zmarłych. W rytuałach odnajdywali pomost łączący oba światy. Duchy zmarłych wojowników wzywano pieśnią i grą na bębnach, niektórych duchów nie wolno było niepokoić.

Wiara w istnienie zaświatów przetrwała mimo rewolucji światopoglądowych i rozwoju nauki, stawiającej sobie za punkt honoru, zdeprecjonowanie i wykluczenie możliwość kontaktów między wymiarowych. Owa mistyczna łączność, zachowała się w sercach zwykłych ludzi, w ich pieśniach, podaniach i legendach. Spadkobiercą tego dorobku, stała się literatura.

Istnieje bogata reprezentacja utworów, w których postaci bezcielesne pojawiają się, aby odegrać kluczową rolę w ludzkim życiu. Warto wymienić te najważniejsze. W „Boskiej komedii” Dantego główny bohater spotyka ducha Wergiliusza, a ten prowadzi go przez piekło i czyściec. Geniusz epoki elżbietańskiej Wiliam Szekspir wprowadza motyw zjaw pośmiertnych w sztukach Makbet (duch Banka) oraz Hamlet (duch zamordowanego króla Danii). Z kolei w romantycznej twórczości Adama Mickiewicza, aż roi się od duchów i zjaw zarówno w balladach jak i sztandarowym dramacie Dziady. Wieszcz chętnie odrzucał szkiełko i oko na rzecz wiary. W prozie o istnościach duchowych pisali najwięksi, wspomnijmy takie nazwiska, jak Dickens, Dostojewski, Gogol, Tołstoj, Reymont, Poe, Marquez, Bułhakow czy Miłosz.

Powstaje pytanie, czy owi giganci literatury pisali by o czymś w co nie wierzą, czego istnienie kwestionują? Czy wykorzystaliby motyw ducha, ot tak dla wywołania dreszczyku emocji u czytelnika lub zbudowania zapierających dech suspensów? Nie sądzę. Twórczość, to specyficzny rodzaj aktywności intelektualnej. Autor identyfikuje się bardzo silnie ze swoim dziełem, a co za tym idzie nie pisze go wbrew sobie.

Wśród osób doświadczających zetknięcia ze światem duchowym znajdziemy cały przekrój społeczeństwa. Jedyne dostrzegalne różnice, dotyczą okoliczności w jakich do tego kontaktu dochodzi. Komunikacja między wymiarami z reguły odbywa się na bezpiecznej płaszczyźnie astralnej, czyli we śnie. Dużo rzadziej duch ukazuje się na jawie. Na podstawie częstotliwości tych wydarzeń możemy dojść do wniosku, że świat duchowy jest zainteresowany tym, co dzieje się w sferze fizycznej. Mało tego, próbuje oddziaływać na nasze decyzje, działania i plany. Ostrzega, informuje, a czasami koi smutki i tęsknoty. Jednym słowem nasz los nie jest obojętny zarówno bliskim zmarłym jak i pozostałym istotom zza kurtyny śmierci. Bywa, że osoby zmarłe kontaktują się z nami, ponieważ mają niepozamykane sprawy w świecie fizycznym i ewidentnie bardzo im to ciąży.

Jak wspomniałam najczęstszą formę komunikacji między wymiarami stanowią sny.

Psycholog kliniczny, dr Hendrika Vande Kemp wyodrębniła następujące rodzaje marzeń sennych, powiązanych ze śmiercią:

  • sny telepatyczne: umierający bądź zmarły krewny zawiadamia o swoim odejściu;
  • sny hipermnetyczne: zmarły przypomina śniącemu informacje dotyczące jego życia, których on sam na jawie nie pamięta;
  • sny prorocze: śniący przepowiada czas własnej śmierci lub śmierci znanych mu osób;
  • sny archetypowe: wyrażające śmierć lub proces umierania symbolicznie (na przykład wypadające zęby)
  • sny o charakterze objawienia: zmarły przekazuje śniącemu natchnione wizje dotyczące religii, etyki czy filozofii, aby ten przekazywał wiedzę dalej.

Niewątpliwie, część z nas doświadczyła przynajmniej jednej z opisanych wizji sennych. Zwłaszcza snu telepatycznego, towarzyszącego pożegnaniu z kimś bliskim, podążającym do Wiecznego Domu. Zdarza się, że taki sen odciska piętno na resztę życia. Tak stało się w przypadku Barbary:

Żeby łatwiej było zrozumieć moją historię, powinnam chyba zacząć od tego, że ja i mój brat jesteśmy dziećmi wiecznie nieobecnych rodziców. Cały trud wychowania i opieki nad nami, wzięła na siebie babcia Stenia. Mieszkała z nami praktycznie od chwili narodzin mojego brata. Moi rodzice są lekarzami, ze strony ojca to tradycja rodzinna. Rozkwit ich kariery nastąpił we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, co otworzyło przed nimi również możliwość praktykowania na zachodzie. Nieraz zastanawiałam się, po co im w ogóle były dzieci, skoro się nami nie zajmowali. Natomiast babcia była kobietą niezwykłą. Otaczała nas czułością i oddaniem. Nigdy się nie skarżyła, pomimo, że przecież poświęcała nam praktycznie cały swój czas, a wieczorem padała ze zmęczenia. (…)

Historia, którą pragnę opisać wydarzyła się, kiedy przebywałam na obozie językowym w Anglii. Byłam na trzecim roku studiów i mieszkałam u pewnej sympatycznej angielskiej rodziny. Dodam, że kiedy wyjeżdżałam z kraju, babcia, mimo podeszłego wieku, była w znakomitej formie i domagała się abym przywiozła z Anglii jej ulubioną herbatę. Z wyjazdu chciałam jak najwięcej skorzystać, więc każdy dzień był bardzo wyczerpujący. Pamiętnej nocy zasnęłam bez problemu. Śniła mi się Stenia, która jak zwykle energicznie krzątała się, pakując niedużą walizkę. Babcia spojrzała w moją stronę i przerwała pakowanie, po czym mnie przytuliła. Rozglądałam się, bo nie znałam tego miejsca. Babcia powiedziała – To dom moich rodziców. Chciałam jeszcze raz pobyć tutaj, chociaż przez chwilę. Spędziłam tu najszczęśliwsze dzieciństwo, jakie można sobie wymarzyć.- Potem mówiła, jak bardzo mnie kocha i że musi już wyruszyć w drogę, bo każdy ma swój czas. Mówiła, że jest zadowolona, bo wydaje jej się, że zrobiła wszystko, co do niej należało. Na koniec, wyprowadziła mnie na ganek, a sama weszła do środka zamykając za sobą drzwi.

Wtedy się obudziłam. Zdałam sobie sprawę, że skoro babcia znalazła się w miejscu, które od lat fizycznie nie istnieje, to i ona zniknęła z tego świata. Zadzwoniłam do rodziców i moje przeczucia się potwierdziły. Babcia zmarła około północy.

Co ciekawe, mój brat, który również przebywał poza domem, także śnił o babci. Jechali razem jej starym Tico, brat prowadził. Kochana Stenia również jego zapewniła o swojej miłości, a także przestrzegła przed pewnym kolegą, który bardzo bratu imponował (potem okazało się, że handlował narkotykami). Jechali jakąś drogą wśród pól. Tej okolicy brat nie znał. W pewnej chwili, babcia kazała mu zatrzymać się przy kapliczce na rozstaju dróg. Brat zapamiętał, że krzyż na kapliczce był prawosławny. Babcia wysiadła, pomachała na pożegnanie i sen się skończył. Czasem żartujemy, że brat zawiózł babcię na spotkanie ze mną. Dwa lata temu udało nam się pojechać w rodzinne strony babci Steni. Proszę sobie wyobrazić, że znaleźliśmy tę kapliczkę ze snu. Dom nie istnieje, przynajmniej w naszym świecie. To niesamowite pożegnanie miało naprawdę ogromny wpływ na nas oboje. Brat uniknął przykrych, życiowych doświadczeń, zrywając niebezpieczną znajomość. Ja z kolei, zrozumiałam, że są na tym świecie rzeczy, które nie podlegają rygorom racjonalnego umysłu.”

Interesująca sytuacja: dwie osoby śnią tej samej nocy o duszy odchodzącej w zaświaty. Nie jest to bynajmniej rzadkość. Śmiem twierdzić, że gdyby ludzie częściej i z większą otwartością rozmawiali ze sobą o tym w jaki sposób pozyskali wiedze na temat śmierci kogoś bliskiego, to mogło by się okazać, że sny telepatyczne są zjawiskiem powszechnym.

Nie ma natomiast wątpliwości, że sny archetypowe, to najpopularniejsza grupa wśród wszystkich snów związanych ze śmiercią. Ich interpretację znajdziemy już w sennikach odkrytych w starożytnym Egipcie. Symbolika tych snów, wydaje się być sprawą indywidualną, związaną z naszymi skrywanymi lękami i fobiami.

„Zdarzają się też alegorie indywidualne, przemawiające w sposób szczególny do konkretnej osoby. Pani Małgorzata opisuje to następująco:

Od lat śni mi się pewien dziwny sen, po którym zawsze otrzymuję wiadomość o czyjejś śmierci. Jestem w tym śnie małą dziewczynką. Znajduję się na terenie gospodarstwa moich dziadków. Staję przed drzwiami do stodoły, świadoma tego, że dziadek zabronił mi tam wchodzić (przechowywał tam ostre narzędzia). Słyszę dziwne dźwięki i chociaż wiem, że nie powinnam, uchylam drzwi i zaglądam do środka. Wszędzie leżą białe płócienne worki ze zbożem. Biegają po nich całe stada myszy. Worki są rozdarte i wysypuje się z nich zboże. Ponieważ drzwi skrzypią, a do stodoły wpada światło, gryzonie zwracają na mnie uwagę. Boję się ich i wybiegam ze stodoły. Zatrzaskuję drzwi i wtedy się budzę. Najdziwniejsze jest to, że po latach wiem, co zobaczę za drzwiami, ale mimo to nie mogę się powstrzymać przed ich otwarciem. W ciągu dwóch dni dowiaduję się o śmierci kogoś kogo znam, chociażby z widzenia. Rozumiem, że można mieć sen, który coś przepowiada, ale dlaczego ten jest taki dziwny? Dodam jeszcze, że w realnym życiu nie boję się myszy, pająków itp.”

Zaryzykuję opinię, że sen Małgorzaty wcale nie jest dziwny. Myszy niszczące i pożerające zboże w wielu wypadkach mogły symbolizować śmierć, ponieważ brak zboża oznaczał przez wieki głód i śmierć właśnie. Fakt, że kobieta widzi siebie jako małą dziewczynkę usprawiedliwia jej ogromną, niepohamowaną ciekawość i uleganie pokusie otwarcia tych nieszczęsnych drzwi. Wszak dziecięca ciekawość nie zna granic.”[1]

W przypadku takich snów, kwestią otwartą pozostaje pytanie, gdzie znajduje się ich źródło? Wiele wskazuje na to, że odchodząca dusza jest w stanie wysłać impuls, który odbierają nawet dalsi krewni lub znajomi. Być może, ten typ komunikacji stanowi poszlakę przemawiającą na korzyść teorii o niepodzielnym strumieniu świadomości, w którym wszyscy jesteśmy zanurzeni. Warto by temat rozważyć.

Komunikacja między-wymiarowa, to nie tylko pożegnania i oswajanie tęsknoty. Świat duchowy, wydaje się nieprzerwanie obserwować nasze poczynania, a także przewidywać ich konsekwencje. Okazuje zainteresowanie i troskę, a czasem wprost ingeruje w rzeczywistość.

Oto historia pewnej nauczycielki, która, już w duchowej postaci, objęła opieką swoich uczniów i niejako pilotowała ich ucieczkę przed okrutnym losem. Przedstawiam relację członka ocalonej rodziny.

Wiesz w tych sprawach jestem raczej sceptyczny, ale jest faktem niepodważalnym, że moja matka organizując wyjazd naszej rodziny, działała z inspiracji pani Żukowej. Czyli swojej, nieżyjącej już nauczycielki. To znaczy, miała taki dziwny sen, w którym pani Żukowa podała jej konkretną datę i zaznaczyła, że do tego czasu musimy znaleźć się u naszych krewnych w Galicji. Jeśli tego nie zrobimy wszyscy zginiemy. Mama moja, wzięła sobie to do serca i wykorzystując wszystkie możliwości, legalne i nielegalne, doprowadziła do wyjazdu. Po drodze mieliśmy różne perypetie. W pewnym momencie zostaliśmy prawie bez grosza, a do przejechania był jeszcze szmat drogi. Rodzice sprzedali obrączki, aby nabyć bilety kolejowe. Spaliśmy w jakiejś szopie niedaleko dworca. Wtedy mamie ponownie przyśniła się nauczycielka i powiedziała abyśmy nie wsiadali do pociągu, który miał przyjechać rano. Mama podobno zapytała, czemu mamy tego nie robić. Usłyszała, że stanie się coś złego. Przełożenie wyjazdu wiązało się z wieloma problemami. Mama w tym śnie płakała i powiedziała, że nie ma siły tak się męczyć. Pani Żukowa prosiła ją, żeby była dzielna, bo przed nią długie życie, a z syna będzie bardzo dumna. Kiedy następnego dnia mama oznajmiła ojcu, że przekładamy wyjazd – był wściekły. Dobitnie powiedział, że z tego wszystkiego pomieszało jej się w głowie. Moja mama nie ustąpiła. Powiem ci tylko, że nie rozmawialibyśmy dzisiaj, gdyby mama, w obu przypadkach, nie posłuchała pani Żukowej . Mama rokrocznie o tej samej porze chodzi na cmentarz i w ten symboliczny sposób honoruje pamięć pani Żukowej.”

Nauczycielka z powołania, to pierwsze słowa, które przychodzą na myśl, jako konkluzja opowieści o tej niezwykłej kobiecie. Dodam, że opisany przypadek, stanowi jedynie drobny ułamek jej dokonań w świecie fizycznym. Uratowała wielu swoich uczniów tak za życia, jak i po śmierci. Kiedy analizuję podobne historie o lekarzach, pielęgniarkach czy osobach duchownych, trwających w przestrzeni swego miejsca pracy i nieprzerwanie działających w zgodzie z jej etosem, owo „powołanie” staje się słowem kluczowym.

Zanim przytoczę opowieść Joanny, musze nadmienić, iż ta młoda kobieta zawdzięcza życie interwencji z zaświatów. Po cesarskim cięciu, które wykonano w wielkim pośpiechu, gdyż tętno dziecka przestało być wyczuwalne, wystąpiła u niej wysoka gorączka. Joanna z godziny na godzinę czuła się coraz gorzej, a lekarze reagowali zupełnie nie adekwatnie do sytuacji. W szpitalu, ukazał jej się duch siostry zakonnej, informujący ją o zaszytym w brzuchu gaziku. Ta wiedza zdeterminowała Joanną w walce o swoje zdrowie. Kiedy szczęśliwe wróciła do formy, udało jej się odszukać emerytowaną pielęgniarkę, która wiedziała kim był ów duch. Tak o tym opowiedziała:

A to na pewno nasza siostra Róża pomogła. Pracowałam z osobami, które siostrę Różę znały i każdy mówił, że ona już za życia była święta. Pracowita niesamowicie, a przy którym chorym się modliła ten był uratowany. Nie przeżyła wojny, niestety. Po śmierci zaczęto ją widywać w szpitalu. Ja sama ją raz widziałam jej ducha i uważam, że spotkał mnie zaszczyt. (…)

Najlepsza historia, jaką pamiętam wydarzyła się na początku lat osiemdziesiątych. Przywieźli na chirurgię takiego partyjnego barona z atakiem wyrostka. Operował go najlepszy chirurg. Oczywiście leżał w izolatce, a nam przykazano koło niego skakać. W noc po operacji, ten pacjent zaczął krzyczeć: zabierzcie mi stąd tę zakonnicę, ja chcę normalną pielęgniarkę. Byłam na dyżurze z panią doktor i od razu żeśmy się zorientowały, o co chodzi. Żebyś zobaczyła jego minę, jak mu lekarka powiedziała, że tu żadna zakonnica nie pracuje, a on widział ducha. Niesamowita to była sytuacja. Róża jeszcze niejedno życie uratuje, takie jej powołanie.

Cóż, w sytuacji zagrożenia życia, każda pomoc jest na wagę złota. Wydaje się, że dusze, przepełnione empatią i gotowe służyć bliźnim, nie potrzebują kolejnego ciała, aby realizować własny plan i wznosić się na wyższe poziomy rozwoju duchowego. Być może, w swojej bezcielesnej formie widzą więcej, co pozwala im zaglądać również za zasłonę czasu. Wszak bardzo często, sny, w których pojawiają się zmarli, mają charakter prekognicyjny.

Nie sposób w tym kontekście nie wspomnieć o Brazylijczyku znanym jako Jan od Boga i jego spirytualnej klinice położonej w Abadianii. Jan udziela swego ciała, a „ilość świetlistych lekarzy, bo tak zazwyczaj nazywane są niefizyczne istoty wcielające się w Joao, dochodzi obecnie do czterdziestu dwóch zidentyfikowanych bytów. Za jedną z najsilniejszych i obdarzonych największą energią uzdrawiającą istot uważa się dr Augusto de Almeidę, którego portrety przyozdabiają ściany we wszystkich pensjonatach w Abadianii.”[2]

Za sprawą wielu spirytualnych lekarzy dochodzi nie tylko do licznych, spontanicznych uzdrowień, ale również do postawienia trafnych diagnoz, dzięki, którym możliwe jest podjęcie właściwego leczenia przez lekarzy praktykujących w świecie fizycznym. Bywa, że chory odkrywa, iż źródłem jego niedomagań, są niemoralne uczynki oraz psychiczna matnia wywołana przez żal i złość, których nie potrafi się pozbyć.

Działanie dusz w sytuacjach granicznych, jawi się niczym przysłowiowa ręka Boska, która ma nas bronić od zła lub ogromnego nieszczęścia. Takie pojmowanie Boskiej opieki pozwala lepiej zrozumieć metody działania Dobra, posługującego się wszystkimi dostępnymi instrumentami naprawczymi. Do szerokiej gamy tychże, z powodzeniem można zaliczyć nie tylko kontakt z wyższą jaźnią, w jakim pozostajemy od chwili narodzin aż po śmieć ciała, ale również działanie istności duchowych. To cudowne połączenie trwa, bez skomplikowanych rytuałów i dodatkowej otoczki, dodanej przez człowieka. Jest wieczne i niezniszczalne, ponieważ egzemplifikuje nieskończone Dobro i Światło, do którego wracamy.

Przyjrzeliśmy się tej pożądanej i pomocnej obecności duchowej w naszym życiu. Trzeba jednak pamiętać, że każda siła ma dwa oblicza. To mroczne może emanować w sposób zgoła niepożądany. Do rozważań na ten temat, powrócę w kolejnej części artykułu.

 

[1] A. Edelman Opowieści z Biura Duchów

[2] http://www.arslibra.pl/artykuly.rodzina.swietlistych.lekarzy.html

Otagowano , , , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

2 odpowiedzi na „Obecność duchowa w naszym życiu – pożądana czy szkodliwa?

  1. Elżbieta Deniszczyk komentarz:

    Chcialabym dodac, ze twórczość naszej wspanialej pisarki wspołczesnej, Joanny Bator, wprost przesiaknięta jest mistycyzmem, to piękne. Pozdrawiam wszystkich milosników, znawców i piewców tej tematyki i Ciebie Beato

  2. Alicja komentarz:

    Serdecznie dziękuję za ten artykuł.

    Czy istnieje jakaś książka o Pani Żukowej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *