Gdyby stworzyć listę największych zagadek XX wieku, które po dziś dzień nie doczekały się rozwiązania, to z pewnością tragiczne wydarzenia jakie rozegrały się na przełęczy Diatłowa znalazłyby się w pierwszej dziesiątce tego rankingu.
W styczniu 1959 roku grupa studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej w Swierdłowsku (dzisiejszy Jekaterynburg) wyruszyła na wyprawę mającą na celu zdobycie dwóch szczytów Północnego Uralu: Otorten i Ojka-Czakur. Dziewięcioosobową grupą kierował Igor Diatłow, doświadczony turysta, osoba doskonale obeznana z topografią terenu i trudnymi warunkami panującymi w tym rejonie.
Na podstawie odnalezionych dzienników można przyjąć, że wieczorem pierwszego lutego, uczestnicy wyprawy rozbili obóz na zboczu góry Chołatczachl. Zamierzali przeczekać pogarszającą się pogodę i zebrać siły na kolejny dzień wspinaczki.
Późniejsze wydarzenia pozostają zagadką. Wiadomo jedynie, że wszyscy uczestnicy ponieśli śmierć, a ich ciała odnalazły, skierowane w to miejsce, grupy poszukiwawcze. Rzecz jasna wszczęto śledztwo i postawiono wiele hipotez, jednak żadna z nich nie doczekała się potwierdzenia.
Ta część Uralu jest obszarem wyjątkowo mrocznym i mistycznym. Rdzenni mieszkańcy tego rejonu to Mansowie , lud trudniący się polowaniami i hodowlą reniferów. Owi Mansowie wierzą w święte góry i uznają pewne miejsca za tabu, przestrzeń zakazaną i świętą jednocześnie. Do takich miejsc zalicza się właśnie Góra Umarłych, czyli Chołatczachl. W mitologii Mansów podczas Potopu na tej właśnie górze zginęło dziewięć osób, czyli dokładnie tyle ile liczyła ekspedycja Diatłowa.
Nieuniknionym było, że tajemniczy i zachowujący swoją odrębność Mansowie, znaleźli się natychmiast w kręgu podejrzanych. Pomimo ogromnej presji (pamiętajmy, że wydarzenia rozegrały się za czasów ZSRR) niczego im nie udowodniono.
Wiele zastanawiających faktów przyniosły protokoły sekcji zwłok, wskazujące między innymi, iż na ciałach „diatłowców” (jak nazywano członków wyprawy) wykryto ślady promieniowania. W tej sprawie pytania się mnożą, a czytając kolejne notatki i protokoły trudno oprzeć się wrażeniu, że komuś bardzo zależało na zatuszowaniu całego zdarzenia.
Mimo, że Anna Matwiejewa pisząc „Przełęcz Diatłowa – tajemnica dziewięciorga” nadała swoim historycznym dociekaniom formę powieści to podkreślić należy, że publikacja zawiera liczne dokumenty źródłowe, relacje świadków, komentarze specjalistów, a także refleksje rodzin „diatłowców”.
Bliscy, tych tragicznie zmarłych młodych ludzi, po dziś dzień nie mogą pogodzić się z brakiem jednoznacznej odpowiedzi na dręczące ich pytania: kto odpowiada za tragiczny koniec ich bliskich? Co naprawdę wydarzyła się u stóp Góry Umarłych?
Porywająca powieść Anny Matwiejewej przybliża nas do prawdy i ( co nie mniej istotne) oddaje klimat tego nieprzystępnego i mistycznego miejsca. Zdecydowanie polecam tę powieść i zapewniam, że nie tylko fascynaci tajemnic będą zachwyceni.
Dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu za nadesłany egzemplarz.
Książka do nabycie między innymi TUTAJ