Christine Nightingale „Dziecięce dusze”

Ciąża to nadzwyczajny okres w życiu każdej kobiety. To czas stawania się kimś wyjątkowym, czas mentalnej transformacji, dojrzewania do myśli o byciu matką.

Mówi się, że ręka poruszająca kołyskę rządzi światem. Myślę, że to prawda. Na nas rodzicach, a zwłaszcza matkach spoczywa bowiem odpowiedzialność za świadomość zamkniętą w maleńkim ciałku, która zmienia się, ewoluuje i wreszcie sama zaczyna kształtować świat.

Ten silny wpływ matek nie miałby miejsca, gdyby nie działanie potężnej, mistycznej wręcz więzi jaka tworzy się między matką, a dzieckiem. U wielu kobiet owa więź pojawia się na długo przed tym nim poczują pierwsze ruchy dziecka w swoim brzuchu. Mimo wielu dolegliwości ciążowych i trudów porodu więź ta rośnie z każdym dniem. W chwili, gdy pierwszy raz patrzymy w oczy naszego dziecka, nie mamy wątpliwości, że jest to ktoś dobrze nam znany. Bez wątpienia ciąża posiada swój duchowy aspekt i bardzo ważnym jest by fizjologia nie przysłoniła nam tego faktu.

Christine Nightingale uzyskała licencjat z psychologii, posiada kwalifikacje hipnoterapeuty, zajmuje się aromaterapią i co najciekawsze komunikacją międzywymiarową. Kontaktuje rodziców z ich nienarodzonymi jeszcze dziećmi. Owocem wielu lat jej pracy stał się publikacja „Dziecięce dusze”, którą pragnę Czytelnikom zarekomendować.

Autorka, opisuje różne aspekty swojej pracy, przybliża uniwersalne prawa karmy, które prowadzą dusze przez kolejne, czasem bardzo różnorodne wcielenia. Czerpiąc z doświadczeń terapeuty przekonuje, że największa tragedia macierzyństwa, czyli poronienie, może mieć swoją duchową, a nie tylko fizjologiczną przyczynę. Podobnie bywa w przypadku problemów z zajściem w ciążę.

Dziecięce dusze” to publikacja niezwykła pod wieloma względami. Przedstawia macierzyństwo i rodzicielstwo w zupełnie nowym, duchowym aspekcie. Ucząc komunikacji z duszami dzieci, które oczekują, aby stać się naszymi fizycznymi dziećmi , pozwala przepracować przeszkody stojące na drodze do tego cudownego połączenia.

Christine Nightingale przekonuje, że nawiązanie kontaktu z duchowym dzieckiem jest możliwe i może zarówno pogłębić relację rodzicielską, jak wprowadzić w nasze życie inne, bogatsze postrzeganie świat w wymiarze fizycznym oraz Wszechświata rozumianego jako pole nieskończonych możliwości.

Publikację tę polecam nie tylko przyszłym rodzicom, ale również ludziom badającym swoje duchowe wnętrze. W każdym z nas bowiem tkwi wewnętrzne dziecko, którym kiedyś byliśmy.

 

Wydawnictwu Kobiecemu dziękuję uprzejmie z nadesłany egzemplarz.

Książka do nabycia między innymi TUTAJ

Otagowano , , , , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Jedna odpowiedź na „Christine Nightingale „Dziecięce dusze”

  1. Krystyna komentarz:

    Dziękuję bardzo za ten wpis i recenzję książki. Poruszyło to moje wspomnienia. Chciałabym tu opowiedzieć o takiej mistycznej więżi z moją mamą. Po przymusowej pracy dla Niemców, mama po wojnie chorowała na gruźlicę, mimo leczenia i sanatoriów, były częste nawroty. Późno wyszła za mąż, w ciążę zaszła po trzech latach, mając 39 lat. Radość nie trwała długo, bowiem lekarz kazał mamie usunąć mnie, ze względu na otwartą gruźlicę, tzn dziury w płucach. Sprzeciw mamy nazwał samobójstwem, z kolei ona, głęboko wierząca zmartwiła się na takie dictum, poprosiła o radę mądrego księdza – staruszka. Powiedział, żeby zapytała swojego serca, a to będzie właściwa odpowiedź. Mama chciała żyć ze mną, albo umrzeć razem ze mną. W połowie ciąży okazało się, że po dziurach są tylko ślady, lekarze orzekli, że to cud. Mama żyła jeszcze pięćdziesiąt lat i nigdy już nie chorowała na płuca. Ale ja w niemowlęctwie umierałam 2 razy, tego nie pamiętam. Za to pamiętam przeżycia ze śmierci klinicznej, choć miałam tylko 4,5 roku – wróciłam, bo tak bardzo nie chciałam opuścić mamy. Raz jeszcze uparcie walczyłam o życie mając 9 lat, gdy bardzo ciężko (stan krytyczny, temp. 42 stopnie) chorowałam na odrę. Wierzę, że ta – nazwę to – mistyczna miłość, która nas łączyła, głęboka wiara i modlitwy mamy, pomogły nam przezwyciężyć te tragiczne chwile w naszym życiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *