Czas na kolejną historię tym razem zawierającą wątek obyczajowy, nie mniej ważny od duchowego.
Marcin wrócił do domu po tak zwanym „ciągu dyżurów”. Przywitał się z żoną, która głosem pełnym rezygnacji poinformowała go, że młodsza córka zaraziła się od starszej i teraz obie mają anginę ropną. Rewelacja – szpital domowy. Jakby tego było mało, kontynuowała połowica, kilka razy dzwoniła twoja matka. Boli ją stopa i żąda żebyś: przyjechał, zbadał i wyleczył.
Ma sąsiada chirurga dosłownie vis a vis, mogła go poprosić!
Sugerowałam jej takie rozwiązanie, ale wykrzyczała mi w słuchawkę, że nie po to wydała krocie na twoją edukację, żeby się prosić sąsiada. Marcin nerwowo zacisnął szczękę – mama jak zwykle urocza!
Dasz radę z dziewczynkami? Wypiję kawę i pojadę zobaczyć, co jej dolega. Marcin zastał matkę leżącą na kanapie z prawą nogą opartą na poduszkach. Rzeczywiście stopa nie wyglądała dobrze, była zaczerwieniona i opuchnięta. -Mówiłem ci już sto razy, czas zrezygnować z butów na wysokim obcasie.
Miałam na sobie sandałki, kiedy to się stało. Poszłam na grób ojca i zobaczyłam, że krząta się tam kobieta. Schowałam się za drzewem i czekałam aż odejdzie. Kiedy sobie poszła, zbliżyłam się i zobaczyłam wielki bukiet z czerwonych róż. Ze złości wyjęłam go z wazonu rzuciłam pod drzewo i podeptałam. Kolec wbił mi się w palec i tak to właśnie było. Marcin pomyślał z goryczą, jakie to do ciebie podobne – mamo. Głośno powiedział: ewidentnie rozwija się infekcja, jesteś pewna, że to był kolec, a nie na przykład kawałek szkła, czy gwóźdź? To był kolec wyjęłam go sobie własnoręcznie.
Zabiorę cię do szpitala, zrobimy zastrzyk przeciwtężcowy i pomyślimy, co dalej. Marcin ty wiesz, że to była TA kobieta? Mamo nie czas teraz na roztrząsanie spraw rodzinnych, od wielu lat ty i ojciec żyliście każde swoim życiem, czy naprawdę masz mu za złe, że znalazł sobie kogoś innego? Matka zamilkła. Już w drodze do szpitala gwałtownie wzrosła jej temperatura. Po konsultacji z kolegami, Marcin postanowił zostawić matkę pod ich opieką, a sam pojechał do domu. Następnego dnia zrobiono komplet badań, które nie ujawniły przyczyny rozwijającego się stanu zapalnego. W dodatku najlepszy kolega Marcina, zatrzymał go na korytarzu i powiedział: nie gniewaj się stary, ale twoja mama, delikatnie mówiąc, ma trudny charakter. Mam nadzieję, że niebawem będzie można wypisać ja do domu. Ustawia wszystkich do koła z ordynatorem włącznie, a wiesz, że to się może zemścić na tobie. Marcin wszedł do izolatki i bez entuzjazmu rozpoczął tę trudną rozmowę. Matka obiecała nie ambarasować swoją osobą całego personelu i nagle wyznała:, kiedy wróciłam z cmentarza zasnęłam i śnił mi się ojciec. Był wściekły. Powiedział, że odpokutuje za to, co zrobiłam i nie chodziło mu bynajmniej o zniszczone kwiaty. Synu on chyba rzucił jakiś urok i teraz stracę nogę, jestem tego pewna! Ta nagła szczerość matki spadła na Marcina jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Jeszcze tego brakowało – czary jakieś! Mamo ja nie wierzę w takie rzeczy i w tym tonie rozmowy prowadzić nie zamierzam. Lada dzień będą wyniki z posiewu krwi, znajdziemy przyczynę i wyeliminujemy problem. Zachowujmy się jak ludzie wykształceni, żyjący w XXI wieku.
Wieczorem Marcin zwierzył się żonie z niedorzecznych wymysłów matki – klątwa, zemsta zza grobu – totalne brednie. Żona zamyślona milczała – tylko mi nie mów, że ty też w to wierzysz? Marcin wierzę, że twoja matką targają wyrzuty sumienia, wierzę, że istnieją choroby, które swój początek mają w psychice pacjenta, wierzę wreszcie, że badania przeprowadzono rzetelnie, a jednak nie wykryto żadnej jednoznacznej przyczyny wyjaśniającej jej chorobę. W to wierzę.
Minęło kilka dni, a stan matki pozostawał bez zmian. Mimo zmęczenia po nocnym dyżurze Marcin postanowił pojechać na cmentarz. Znalazł ową nieszczęsną wiązankę podeptaną i zaschłą. Jednak oprócz kolców nie doszukał się niczego, co mogłoby stanowić przyczynę infekcji. Usiadł na ławce obok grobu ojca i patrzył na jego zdjęcie. Bardzo mu go brakowało. Słońce świeciło coraz mocniej, zapowiadał się upalny dzień. Marcin zdrzemnął się i we śnie znalazł w domu rodzinnym. Siedział z ojcem przy stole, grali w szachy – jak zwykle przegrywał. W pewnym momencie ojciec podniósł wzrok z nad szachownicy i powiedział: przekaż jej żeby tu nie przychodziła. Rozumiesz? Nie chcę tego. Wybaczam twojej matce, ale nie chcę tych wizyt. Tato czy to ty zrobiłeś? No wiesz, chodzi mi o chorobę mamy. Synu przeceniasz moje możliwości. Jeśli chcesz jej pomóc – zastosuj placebo, najlepsze lekarstwo świata. Obudził go dźwięk dzwonka w telefonie. Dzwoniła żona: gdzie jesteś? Na cmentarzu i już wiem, co robić, teraz jadę po lekarstwo. Marcin pojechał wprost do swojego kolegi, właściciela apteki i świetnego farmaceuty. Wyjaśnił mu, sytuację i poprosił o pomoc. Kolega zaproponował maść o silnym, bardzo egzotycznym zapachu, która lekko rozgrzeje skórę, dzięki czemu chora nabierze przekonania, że specyfik działa. Aby pogłębić efekt psychologiczny polecił kupić jakieś egzotyczne puzderko w sklepie z rozmaitościami ze wszystkich stron świata.
Dzisiaj trudno powiedzieć czy na pacjentkę podziałała maść, którą( według zapewnień syna) sprowadzono aż z Ameryki Południowej ? Czy też przekaz od ojca – mówiący o wybaczeniu?
Jedno jest pewne Marcin wzbogacił swoją sztukę medyczną i zrozumiał, że wszystkie choroby zaczynają się w umyśle pacjenta.