Reinkarnacja – chrześcijańskie tabu

Reinkarnacja – chrześcijańskie tabu

 

W korespondencji od Państwa temat reinkarnacji wraca niczym przysłowiowy bumerang. Jedna z Pań napisała: „Wszystko we mnie krzyczy, że reinkarnacja to zjawisko prawdziwe, ale jestem katoliczką i nauka Kościoła ma dla mnie znaczenie”. Wiele osób przeżywa takie rozterki. Być może warto postawić sobie proste pytanie, co decyduje o naszej wierze: zhierarchizowana instytucja czy serce, które poprzez miłość łączy nas z absolutem? Ja zadałam sobie to pytanie dawno temu.  Odpowiedź była rozstrzygająca.

Z przyjęciem reinkarnacji, jako zjawiska oczywistego nie maja kłopotu ludzie Dalekiego Wschodu. Taka jest ich wiara i taka logika myślenia. Ciało traktowane jest, jako tymczasowe mieszkanie dla duszy, w której zawiera się kwintesencja naszej osobowości i de facto naszego człowieczeństwa.

Mentalność europejska, budowana i kształtowana przez wieki w oparciu o chrześcijaństwo siłą rzeczy jest inna. Zgodnie z doktryną kościelną reinkarnacja jest wykluczona, ze względu na „osobową niepowtarzalność człowieka”. Krótko mówiąc, człowiek rozliczany jest i osądzany w ramach jednego żywota. W dodatku przy założeniu, że jego zmartwychwstanie nastąpi „w ciele”, czyli innymi słowy zostanie odtworzony z prochów. Koniec kropka. Wszystko, co nie zgadza się z doktryną jest uznawane za niebezpieczne i po dziś dzień zaciekle zwalczane.

Wiadomo, że pierwsi chrześcijanie, przez, co najmniej trzy stulecia wierzyli w reinkarnację lub przynajmniej oficjalnie rozpatrywali taką możliwość. Jeśli chodzi o ruchy gnostyckie, wiara w wędrówkę dusz przetrwała dużo dłużej, nawet do czasów współczesnych. W Starym i Nowym testamencie padają słowa, które dość jednoznacznie przemawiają na korzyść tej tezy. Duchowni dogmatycy, z uporem utrzymują, że taka interpretacja jest nieprawidłowa, ponieważ nie zgadza się z nauką kościoła. Jednym słowem tekst jest niepodważalny pod warunkiem, że pasuje do wcześniej stworzonego, wygodnego kontekstu.

Cóż, wiele kościelnych zakazów i nakazów, nie ma nic wspólnego z Biblią, o nauce Chrystusa nie wspominając. Mieści się za to znakomicie w takich pojęciach jak zniewolenie człowieka, prześladowanie kobiet i autorytaryzm grubo podszyty strachem.

Jeśli dołożymy do tego dogmat o nauczaniu „ex cathedra” i papieskiej nieomylność, zakaz czytania i tłumaczenia Biblii na języki narodowe[1] to koło zaprzeczeń zamyka się, tworząc szczelną barierę dla myśli i wolnego ducha.

Tak na marginesie, spójrzmy chociażby na kwestię piekła, niezwykle mocno akcentowaną przez duchownych. Wieki całe straszono ludzi niewyobrażalnymi mękami, których doświadczą, jeśli nie będą przestrzegać pewnych zasad. Pół biedy gdyby chodziło o dekalog, niosący  przekaz uniwersalny i ponadczasowy. Nie, z taką sama zaciętością karane miały być również wykroczenia przeciwko samemu kościołowi. Strach to podstawowy element manipulacji. Tak było, jest i niestety będzie. Duchowi przywódcy korzystali z tego narzędzia przez wieki i bez skrupułów, przesłanie miłości odsuwając na plan dalszy. Dopiero koszmar II Wojny Światowej, przewyższający najbardziej fantazyjne i sadystyczne obrazy piekła znane do tej pory, spowodował zmianę w kościele. Już nikt nie straszył z ambony, nie miałby, bowiem czym straszyć. Pojawiły się nowe interpretacje, według których piekło to stan potępienia duszy, a nie konkretne miejsce. Wcześniejsze wypowiedzi i działania tłumaczono np. błędami w przekładach Biblii oraz histerycznym podejściem do tematu rozlicznych nadpobudliwych artystów. Te argumenty byłyby nawet zabawne, gdyby nie cierpienie milionów ludzi, zniewolonych strachem i wykorzystywanych bez oporów.

Inny przykład: jakże piękna i wzniosła postać Marii Magdaleny. W roku 591 papież Grzegorz Wielki ogłasza, że Magdalena była nierządnicą, a siedem demonów, które wygnał z niej Jezus to siedem grzechów głównych. Ważnym było dla hierarchów, zdeprecjonować rolę kobiety-apostoła, która w przeciwieństwie do pozostałych uczniów, pozostała wierna swemu Mistrzowi do końca. Kardynał Richelieu powiedział „Nie ma ludzi niewinnych. Jeżeli dasz mi sześć linijek napisanych przez najbardziej uczciwego człowieka, to i tak znajdę w nich przyczynę do powieszenia go.” Wiedział, co mówi, jako godny spadkobierca swych poprzedników.

Dopiero w roku 1969 pod presją środowisk intelektualnych, doszło do oficjalnego sprostowania tej „niezamierzonej teologicznej pomyłki”. Magdalenę zrehabilitowano, ale w świadomości społecznej zakodował się już jej negatywny obraz. Umniejszenie Magdaleny usprawiedliwiało służebną rolę kobiety w strukturach kościelnych.

Przytoczyłam te przykłady, żeby zobrazować trudnego i fanatycznego interlokutora. Przeciwnika w dyskusji o reinkarnacji, której przebieg będzie zawsze ten sam, a konkluzja pozostanie niezmienna. Liczy się tylko dogmat, czyli „w teologii chrześcijańskiej: prawda uznana przez Kościół za objawioną przez Boga”[2]Z listów od Państwa wynika, że większość księży reaguje niezwykle nerwowo na słowo reinkarnacja. W pewnym sensie jest to temat tabu, a sama myśl dopuszczająca taką możliwość pachnie potępieniem.

Wszyscy mamy swój rozum i serce wrażliwe na prawdę. To niezawodny zestaw w drodze przez życie, a może i przez śmierć. Warto z tych atrybutów korzystać.

 

 


[1] Kościół Katolicki oficjalnie pozwolił na tłumaczenie Biblii na języki narodowe z języków oryginalnych dopiero podczas II Soboru Watykańskiego (1962-1965).

[2] Słownik języka polskiego PWN

Otagowano , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

2 odpowiedzi na „Reinkarnacja – chrześcijańskie tabu

  1. ~MR komentarz:

    Celne i pięknie, logicznie wypunktowane.

  2. ~magia miłosna komentarz:

    Kapitalna witryna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *