Dzisiaj pragnę opisać historię mojego kolegi Piotra. Jesteśmy rówieśnikami,Piotr studiował medycynę. Jego rodzina nie należała do biednych, ale mimo wszystko z trudem wytrzymywała ciężar finansowania tych studiów. W związku z tym Piotr dorabiał wszędzie gdzie się tylko dało. Był to okres, kiedy spółdzielnie studenckie działały pełną parą. Pewnego dnia otrzymał nieco zaskakującą propozycję pracy: przygotowanie zwłok do ceremonii pogrzebowych. Długo się nie namyślał. Ze zwłokami ludzkimi miał już kontakt, a oferowana płaca była przekonująca.
W chwili obecnej branża usług pogrzebowych oferuje profesjonalnych wizażystów, wówczas ta gałąź usług nie była tak rozwinięta. Pewnego razu spotkałam Piotra u Doroty naszej wspólnej koleżanki. Zapytałam jak sobie radzi w tej mimo wszystko specyficznej pracy. Odpowiedział, że dobrze – „ wiesz ja po prostu cały czas do nich mówię, na przykład teraz pana ogolimy, albo umyjemy, założymy tą piękną białą koszulę i jest OK.”. Okazało się, że Piotr ma tylko jeden mały problem. Do tej pory jego klientele stanowili mężczyźni . Obawiał się, że kiedy przyjdzie mu szykować kobietę, rodzina może zażyczyć sobie zrobienia makijażu, a to dla niego byłaby zupełna nowość. Postanowiłyśmy pomóc koledze. Piotr poznał różne kobiece akcesoria i sztuczki oraz ćwiczył wykonanie makijażu na nas obu. Pierwsze próby wypadły tragiczne, ale w końcu podstawy zostały opanowane.
W tym miejscu dodam, że pracodawcy byli z Piotra niezmiernie zadowoleni. Zawsze punktualny, staranny i w przeciwieństwie do swoich, że tak powiem, kolegów po fachu nie nadużywał alkoholu. Pewnego popołudnia zadzwoniła do niego szefowa z prośbą, aby przyszedł i przygotował ciało młodej kobiety, ofiary wypadku. Osoba, która miała to zrobić zwyczajnie zawaliła sprawę, a ceremonia pogrzebowa była zaplanowana na następny dzień. Krótko mówiąc sytuacja awaryjna. Piotr zgodził się, mimo, że, miał zgoła inne plany na wieczór. Przyjechał na miejsce i od razu wziął się do pracy.
Kiedy ubierał tę kobietę usłyszał śpiew dobiegający z zewnątrz. Ktoś nucił znany przebój. Piotr wyjrzał na korytarz, ale nikogo tam nie było. Wrócił do przerwanych czynności. Po kilku minutach sytuacja się powtórzyła. Ponownie poszedł sprawdzić, kto tak ładnie śpiewa. Do tej pory był świadkiem popisów wokalnych sprzątaczki, ale jej repertuar ograniczał się do pieśni maryjnych. Piotr przyznał, że zrobiło mu się „jakoś dziwnie”. Dokończył pracę, przyjrzał się swojemu „dziełu” i z zadowoleniem skonstatował, że kobieta wygląda jak żywa, czyli tak jak chcą ją widzieć bliscy. Udało mu się zatuszować nawet paskudnego krwiaka na jej czole. Przez cały czas słyszał śpiew, raz głośniej raz ciszej tak jakby wokalistka spacerowała po budynku. Nagle wszystko ucichło. Przy wyjściu Piotr chciał zapytać portiera czy też coś słyszał, ale starszy pan nie dość, że był przygłuchy to jeszcze oglądał program sportowy przy maksymalnym nagłośnieniu.
Kilka dni później Piotr przyszedł po wypłatę. Szefowa dołożyła premię, za uratowanie sytuacji. Pochwaliła Piotra „jak ty zrobiłeś tą śliczną śpiewaczkę, no normalnie mistrzostwo świata”.
– Czy ta młoda kobieta zawodowo śpiewała?
– Tak, gdyby nie ten nieszczęśliwy wypadek to pewnie zrobiłaby wielką karierę, w końcu miała i talent i urodę.
W tym momencie Piotr poczuł ciarki na całym ciele, ale nie dał nic po sobie poznać. Przy wyjściu zaczepił go portier.
-Panie Piotrusiu, a co pan taki zamyślony czy zakochany?
Piotrek przystanął, lubił pana Kazia.
– Powiedziałbym panu, ale obawiam się, że mnie pan wyśmieje.
– Coś pan w życiu! – Zapewnił Kazik.
Piotr opowiedział całą historię. Pan Kazio nie wyglądał na specjalnie zdziwionego.
– Myślę, że ona chciała panu podziękować , widocznie efekt jej się podobał. Ja tam w takie rzeczy po prostu wierzę!
– Na wojnie miałem kolegę, pół roku żeśmy razem służyli. Na początku inni mu dokuczali, bo niby z papierów dwadzieścia dwa lata, a wyglądał jak szczeniak. Parę razy tym, co dokuczali powiedziałem do słuchu, w krótkich żołnierskich słowach oczywiście. Zaczepki się skończyły. To był dobry, szczery chłopak, niemiecki snajper go zdjął we Wrocławiu. Szkoda było, ale co zrobić? On mi się po śmierci trzy razy pokazał i z ręką na sercu powiadam, że jakby nie te jego ostrzeżenia to bym dziś z panem nie rozmawiał. Każdego roku za niego mszę zamawiam z wdzięczności.
Ten wywód bynajmniej Piotrowi nie pomógł, a wręcz przeciwnie ! Podkopał fundamenty na, których opierał się jego światopogląd.
Piotr pracował w tej branży prawie do końca studiów. Ta historia nie dawała mu spokoju, w mojej obecności wracał do niej dwukrotnie – mam nadzieję, że się z tym uporał.
– Tymczasem powtórzę za panem Kaziem: – ja tam w takie rzeczy wierzę!
Ja, tak jak Autorka bloga i pan Kaziu w takie rzeczy wierzę a mimo to czytając ten wpis miałam ciarki na plecach 🙂 Pięknie opowiedziana niezwykła-zwykła historia.
„Witaj.
Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga, dosłownie kilka minut temu i już wiem, że szykuje się intrygująca lektura na cały wieczór.:) Tego mi trzeba.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam także do mnie:
ikonowo.blogspot.com ”
Ten komentarz miał być tutaj, pod najświeższym postem.:)
Odwiedzę w najbliższym czasie 🙂
Aż mnie ciarki przeszły.