Zdarza się, że wróżbici, jasnowidze i ekstrasensi potrafią przewidzieć śmierć znanych osób, kataklizmy naturalne czy wydarzenia polityczne i robią to z zadziwiającą precyzją. Ich wglądy profetyczne odbywają się w odmiennych stanach świadomości. Tę specyficzną aktywność ekstrasensa, bardzo trudno odróżnić od snu.
W jaki sposób to się dzieje? Jak to możliwe, że istnieją ludzie zdolni do profetycznych uniesień? Czy ta osobliwość wymaga nadzwyczajnych zdolności? Czy jasnowidzenie to szczególny rodzaj snu na jawie? Czy każdy z nas ma potencjał śnienia proroczego?
Na te i na inne pytania dotyczące jasnowidzenia poszukiwaliśmy odpowiedzi z Lessem R. Hoduniem, znanym już Państwu pisarzem, radiowcem, muzykiem i badaczem.
Świetna debata i przedstawiany temat, dziękuję. Poruszana postać jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego przypomniała mi opowieść, którą się dzielił w swojej audycji. Opowiadał, że będąc z wizytą u pewnej kobiety, zupełnie przypadkiem spotkał jej syna i odczuł coś okropnego. Kobieta ta, niejako przy okazji spotkania z jasnowidzem, zapytała czy może on powiedzieć coś o przyszłości jej syna. Pan Krzysztof nie chciał, bo nie mógł powiedzieć matce co odczuł – że jej syn zabije człowieka. Jednak przyparty niejako do muru, w zawoalowany sposób powiedział o tym. Było to wielkie przeżycie dla obojga. Po dziesięciu latach Pan Jackowski otrzymał przesyłkę i list wyjaśniający, że sprawdziła się nieszczęsna przepowiednia. To był nieszczęśliwy wypadek, ale jednak syn tej kobiety został skazany za śmierć człowieka, do której się przyczynił. Pan Krzysztof w tej audycji nie krył zdumienia i sam sobie zadawał pytanie, jak to było możliwe, że widząc przez chwilę 15- letniego chłopaka mógł odczytać, że taka tragedia nastąpi w jego życiu. Mam wiele podziwu i szcunku zarówno dla niesamowitego daru naszego Jasnowidza, jak i pomocy, którą dzięki niemu otrzymują ludzie. Lubię go także jako człowieka.
Sama nie raz w swoim życiu doświadczyłam przebłysku jasnowidzenia, także jasnosłyszenia. Nadal zagadką dla mnie jest, jak to się dzieje, czy energia tego co się ma wydarzyć już istnieje w danym miejscu? Czy w przypadku tego chłopaka – już był on nią jakby okryty?
Chcę się podzielić swoim przeżyciem, którego też nie umiem zrozumieć.
Było lato, a ja wraz z rodzicami spędzałam czas u rodziny na wsi. Parterowy dom stał tuż przy głównej drodze, kilkadziesiąt metrów od zakrętu i jakieś 200 metrów od mostu. To była droga z Wadowic do Suchej, na której był duży ruch. Miałam 11 lat, nie mając rówieśników w sąsiedztwie, bawiłam się często sama w ogródku za domem, skąd pod pewnym kątem widać było część drogi, właśnie fragment z mostem. Tak było i tamtego dnia, stałam pod jabłonką jedząc papierówkę, patrzyłam w stronę drogi. Zobaczyłam jadący po moście samochód i przerażona pobiegłam do domu krzycząc, „wypadek”. Rodzina wybiegła przed dom i dopiero w tym momencie samochód wypadając z zakrętu dachował w polu pszenicy. Wujek, będąc już przed domem, natychmiast popędził do niedalekiej karczmy i wezwał karetkę. To byli Polacy mieszkający we Francji, a na urlopie w dawnym kraju, cztery osoby.
Później pytaniom nie było końca – zszokowani sąsiedzi dziwili się , jak to się stało, że tak szybko wujek ruszył po pomoc, gdy oni słysząc huk dopiero wyszli przed dom, a widząc co się stało, stali jak skamieniali.
Z kolei wszyscy w domu dziwili się skąd ja wiedziałam, że wydarzy się wypadek, dlaczego krzyczałam, gdy jeszcze nic sie nie stało. Zapomniałam o tym incydencie, myślę, że przeżyłam szok. Dopiero, gdy otarłam się o własną śmierć odblokowały się różne „dziwne” wspomnienia. Rozmawiałam wtedy o tym z rodzicami, którzy opowiedzieli jak bardzo wszystkich cała ta sytuacja zadziwiła. A ja usiłowałam zrozumieć, jak to było możliwe, że widząc jadące auto, jeszcze prostą drogą, krzyczałam o wypadku. Skąd wiedziałam co się wydarzy? Auto na drodze, jakich wiele tamtędy jeździło, a jednak coś szczególnego się utworzyło. Czy dotyczyło to samochodu, ludzi w nim jadących, czy miejsca w danym czasie. Oj, nie chcę deliberować, ale takie rozważania wciągają. Przypomniałam też sobie, jak bardzo byłam wstrząśnięta patrząc później na walające się w zbożu osobiste rzeczy tamtych ludzi, dokładnie pamiętam swoje myśli w tamtej chwili.
Serdecznie pozdrawiam.