Otrzymałam bardzo interesujący list od Czytelniczki, która doświadczyła kontaktu ze zmarłym ojcem w sposób bardzo nietypowy. Postaram się streścić dla Państwa tę historię gdyż mail jest długi i pisany językiem emocji, a więc nieco chaotycznie.
Otóż ojciec Anety doznał rozległego udaru mózgu. Lekarze bardzo się starali, ale do chwili śmierci nie odzyskał już przytomności. Przez wiele lat zmarły prowadził firmę razem ze swoim wspólnikiem. Firma przynosiła spore dochody, a ojciec Anety był jej głównym filarem. Jego nagłe odejście wywołało ogromne zamieszanie. Aneta też udzielała się w firmie ojca, ale nie miała tak wysokich kompetencji jak on. W tym okresie opiekowała się mamą, która po śmierci męża popadła w głęboką depresję. Żeby sprostać obowiązkom w firmie Aneta pracowała po nocach. Bardzo cierpiało na tym jej małżeństwo. Dodatkowo z tygodnia na tydzień wspólnik ojca odnosił się do niej z narastającą niechęcią. W końcu powiedział, wprost, że chce ją spłacić i działać dalej z własnym synem. Sytuacja zrobiła się nie do wytrzymania. Aneta pojechała na grób ojca żeby się spokojnie wypłakać.
„Prosiłam go o pomoc, radę, cokolwiek. Z jednej strony nie chciałam odejść z firmy, bo była to moja spuścizna, ale z drugiej czułam, że wspólnik mnie wykończy. Siedziałam przy grobie. Nic się nie wydarzyło. Pomyślałam, że głupio było oczekiwać pomocy od nieboszczyka. Wstałam i skierowałam się do wyjścia. W siatce miałam jeszcze jeden znicz. Nagle poczułam zapach wody kolońskiej mojego Taty. On całe życie używał tylko tej jednej wody. Nie wiem, dlaczego ale zrobiło mi się okropnie zimno. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było. Postanowiłam, że ten ostatni znicz zapalę na grobie mojego wujka.”
Przy sąsiednim grobie była ławeczka. Aneta zauważyła męską saszetkę. Szukała wzrokiem mężczyzny, który tę saszetkę zostawił. Cmentarz był niewielki i oprócz dwóch staruszek nikogo nie zauważyła. Przy płocie stał tylko jej samochód. Nieco skrępowaną sytuacją otworzyła saszetkę. W bocznej kieszonce znalazła plik wizytówek. Wybrała numer telefonu wydrukowany na wizytówce. Okazało się, że właścicielem zguby był aptekarz, mało tego apteka znajdowała się niedaleko mieszkania Anety. Oczywiście odwiozła saszetkę, a właściciel (starszy jegomość) był jej niezmiernie wdzięczny. Zaprosił ją na zaplecze i zapytał, czemu jest taka smutna i przygnębiona. „Otworzyłam się przed tym obcym człowiekiem. Po latach uważam, że powiedział mi dokładnie to, co chciałby mi powiedzieć ojciec gdyby mógł. Podjęłam słuszne decyzje”. Pomału życie wróciło do normy. Mama Anety wydobrzała, a na wieść, że zostanie babcią odmłodniała o dziesięć lat. Opiekowała się dzieckiem, dzięki czemu Aneta mogła wrócić do pracy.
„Drugi raz poczułam zapach wody kolońskiej mojego Taty dokładnie 3.03.2012 roku. Wracałam z Warszawy. Kiedy weszłam na peron zapach zaczął się nasilać. Wreszcie zrobił się tak nieznośny, że zaczęło mnie mdlić. Musiałam iść do toalety. Wymiotowałam chyba z pół godziny. Pociąg odjechał beze mnie. Byłam zła, oczywiście do momentu, kiedy usłyszałam o katastrofie pod Szczekocinami. Stąd tak dobrze znam datę.”
W następnym roku „pod choinką” pojawił się drugi dzidziuś. Wszystko układało się bardzo dobrze. W roku 2015 tym mama Anety zaproponowała, żeby całą rodziną pojechać na wycieczkę do ciepłych krajów. Pomysł spodobał się wszystkim. Aneta wraz z mężem odwiedzili biuro podróży.
„Kiedy miła pani zaczęła pod niebiosa zachwalać Tunezję znowu poczułam znajomy zapach. Nie mogłam tego zlekceważyć. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale powiedziałam: lecimy na Kubę. Mój mąż zrobił głupią minę, ale nie protestował. Po tylu latach ciężkiej pracy należało się nam coś ekstra. Gdybyśmy wykupili wycieczkę do Tunezji nasz pobyt zbiegłby się w czasie ze strzelaniną na plaży. Nie wiem czy coś by nam się stało, bo mieszkalibyśmy w innym hotelu, ale dziękuję Bogu, że nas tam nie było.(…) Nurtuje mnie tylko pytanie, – czemu zapach? Inni ludzie mają sny, albo słyszą głos zmarłego, a u mnie tak dziwnie manifestuje się obecność ojca. „
W literaturze tematu opisane są różne przejawy aktywności zmarłych w naszym wymiarze. Ludzie słyszą ulubioną melodię zmarłego, jakieś charakterystyczne dla jego egzystencji dźwięki na przykład szuranie kapciami lub pochrząkiwanie. Zdarza się również dźwięk dzwonka lub klaksonu o charakterystycznym brzmieniu. Rzeczywiście zapach w opowieściach bliskich pojawia się niezwykle rzadko. W gruncie rzeczy forma komunikacji nie jest najważniejsza. Liczy się efekt, a ten w przypadku Anety jest spektakularny.
Ps.
Dziękuję Pani za zaufanie i bardzo ciekawą historię.
Moja mama zmarła zima . Nie mogłam polecieć na pogrzeb . Kilka dni po pogrzebie siedziałam na ławce w bezludnym , zaśnieżonym miejscu . Mróz minus 20 , myślałam o mojej mamie . Z zamyslenia wyrwał mnie zapach zieleni , kwiatow , wiosny . Zaskoczona podniosłam głowe , wkoło nikogo , biel sniegu na dzrewach i ziemi . Zapach był bardzo wyraźny , trwał kilka sekund , moze 10 . Pomyślałam ze to moja mama przyszła sie pożegnać . Ten sam zapach czułam jeszcze 2-3 razy kiedy myślałam o mamie .
Cudowne zwierzenia-dziękuję Wszystkim! Podnoszą na duchu 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiam ciepło ~ ~ ~