Autor książki, którą chciałabym dzisiaj polecić Państwa uwadze, jest lekarzem anestezjologiem z wieloletnim doświadczeniem klinicznym. W jego karierze zdarzały się przypadki pacjentów, którzy po wybudzeniu z narkozy opowiadali o swoich doświadczeniach z pobytu poza ciałem. Jeden z pacjentów niezwykle szczegółowo opisał przebieg operacji i bardzo pragnął, aby doktor Parti mu uwierzył lub przynajmniej znalazł czas na rzetelną rozmowę i analizę tego, co zaszło.
Rajiv Parti przyznaje, niemal z ekshibicjonistyczną szczerością, że permanentnie lekceważył owe „rewelacje” i upatrywał w nich niespecyficznego działania leków stosowanych w anestezjologii. Przyznaje też, że w pogoni za dobrami materialnymi i karierą, cierpiący człowiek przestał mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Liczyła się jedynie statystyka zabiegów zakończonych pomyślnie i kolejne sumy pojawiające się na jego koncie bankowym. Doktor namiętnie grał na giełdzie, a smutki i zmęczenie topił w alkoholu. Uzależnił się w poważnym stopniu od leków przeciwbólowych i antydepresyjnych. Był nieczułym mężem oraz fatalnym ojcem tyranizującym własne dzieci.
W tym szaleńczym tempie dożył pięćdziesiątki. Wtedy też usłyszał dramatyczną diagnozę postawioną przez zaprzyjaźnionego lekarza: Rajiv masz raka prostaty. Oczywiście poddano go operacji. Niestety doszło do licznych powikłań. Doktor Parti trafił po raz kolejny na stół operacyjny w bardzo ciężkim stanie. Jako lekarz, oceniając własny stan doszedł do wniosku, że rokowania są słabe i najpewniej umrze. Tak się w pewnym sensie stało, z tą drobną różnicą, że doktor Parti umarł, aby narodzić się na nowo, dla siebie i dla świata.
„Czy naprawdę nazywacie to umieraniem?
W tym bliskim świetle, choć dalekim
W tym świetle, które pielęgnuje nasza nadzieja.
Do tej gwiazdy wysoko nad nami.
Każdy już wzleciał w swoich myślach
twoje ciało, umysł i duch należały niegdyś do gwiazd.
Niech to światło świeci w twoim sercu,
w twoich snach
na tej ziemi.
Śmierć jest przebudzeniem.”[1]
W stanie NDE (near-death experience) Raijv Parti doświadczył bilokacji, spotkania z ze zmarłym ojcem, odwiedził piekło i niebo oraz poznał duchowych przewodników, którzy wskazali mu jego nową drogę życia. Autor uwolnił się z obłędnego koła pragnień materialnych ( nigdy niezaspokojonych) i powrócił, jako lekarz duchowy, a jego maksyma brzmi „Wybacz, kochaj, ulecz”.
Już po NDE pogłębiając codzienne praktyki duchowe doznał objawienia, w którym spotkała Jezusa. Oczywiście, jako hinduista zastanawiał się nad zmianą wyznania. Na szczęście w porę dotarła do niego prosta prawda, że podziały religijne są czystą iluzją stworzoną przez człowieka, którego umysł nie potrafi wyjść poza granice własnego postrzegania i programów nabytych już w dzieciństwie.
Książkę czyta się znakomicie. Mimo trudnej tematyki, napisana jest jasnym tekstem. Już po pierwszych stronach można poczuć silną więź z autorem i razem z nim przeżywać jego spektakularne katharsis. Bardzo poruszając lektura.
Dodam, że przedmowę do książki napisał nie, kto inny, jak dr Raymond Moody, autor bescelara „Życie po życiu” i prekursor badań w tej dziedzinie.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa SAMSARA