Rozmowa z Michałem Stonawskim – autorem książki „Paranormalne”

W lipcu bieżącego roku, nakładem wydawnictwa Znak Horyzont, ukazała się książka Michała Stonawskiego „Paranormalne”. Jest to niezwykle ciekawa pozycja i wzmianki o niej nie może zabraknąć również na łamach Biura duchów.

Autor odwiedził wiele nawiedzonych miejsc w Polsce, a swoje relacje ujął w stylu na poły reporterskim, na poły beletrystycznym. Bez wątpienia Michał Stonawski w swoje peregrynacje włożył mnóstwo energii i przygotował się bardzo solidnie. Udało mu się dotrzeć do bohaterów oraz świadków wielu z opisanych historii. W swojej książce przedstawia zjawiska PSI w sposób pozbawiony, tak w owym temacie niepożądanej, sensacji i stronniczości.

Historie opowiedziane są z pasją i myślę, że czytelnik zainteresowany tematyką zjawisk paranormalnych otrzyma solidną dawkę informacji.

Rozmowa z autorem stanowi zapowiedź audycji zaplanowanej na 06.09.2020. W tym terminie będę miała przyjemność gościć Michała Stonawskiego w ramach „Debaty (nie) kontrolowanej”, odbywającej się w zaprzyjaźnionym Radio Paranormalium.

Michał Stonawski

Michał Stonawski

Od kiedy zajmujesz się badaniem zjawisk PSI?

Badaniem zjawisk paranormalnych zajmuję się od ponad dziesięciu lat, czyli całe moje dotychczasowe dorosłe życie.

Jak długo gromadziłeś materiały do książki?

Liczyłem, że trwało to przynajmniej półtorej roku. Ale tak naprawdę wcale się po tym czasie nie skończyło, więc śmiało można powiedzieć, że gromadzenie materiałów trwało aż do momentu, kiedy książkę skończyłem – dwa pełne lata. Oczywiście, pisząc „Paranormalne” podpierałem się również wiedzą zdobytą we wcześniejszych latach.

Skąd wzięło się to zainteresowanie?

To dłuższa historia i opisałem ją w pełni w „Paranormalnych”, więc tutaj powiem skrótowo: doświadczyłem zjawiska paranormalnego. Było to w okresie święta Dziadów, kiedy razem z grupą znajomych poszliśmy do nawiedzonego domu przy ulicy Kosocickiej w Krakowie. Do dzisiaj nie jestem pewien, co się wtedy w zasadzie stało, czy to, co zobaczyłem i poczułem, mogło być wynikiem autosugestii? A może faktycznie coś tam było? Dość powiedzieć, że wspomnienia z tamtego dnia mam poszatkowane, czasami sam nie jestem pewien, czy są w pełni prawdziwe. Pomyślałem sobie wtedy, że chciałbym zbadać to miejsce i jego historie. Dowiedzieć się, co się tam mogło stać – co mi się w końcu udało, bo ostatecznie poznałem całą historię domu na Kosocickiej. I…  było mi mało. Chciałem więcej. I z każdą kolejną sprawą ciągle zwiększa się mój apetyt.

W książce przedstawiłeś kilka, niezwykle ciekawych przypadków nawiedzeń, ale domyślam się, że materiałów masz znacznie więcej. Czym zatem kierowałeś się podejmując decyzję o wyborze tych a nie innych historii?

Tak, materiałów faktycznie było sporo. Powiem tak – w samym Krakowie, gdzie mieszkam, miejsc związanych w jakiś sposób z wydarzeniami paranormalnymi może być około setka. A takich miast w Polsce jest więcej – nie wspominając o wsiach i małych miasteczkach. Dlatego bardzo trudne było dla mnie jakiekolwiek wybieranie miejsc, które miałem badać. Jako pierwsze „poleciały” wszelkie zamki, baszty i kasztele, ponieważ zależało mi na historiach związanych ze światem, który dzisiejszy czytelnik jest w stanie w pełni poczuć – a ciężko jest poczuć świat, w jakim żył średniowieczny władca zamku. Kolejnym kryterium była „nośność” danej historii. Następnym… cóż, logistyka – rzeczy związane z czasem dojazdów i możliwościami pieniężnymi. To niestety fakt, że każda wyprawa do nawiedzonego miejsca niesie za sobą koszty.

Czy Twoim zdaniem w tzw. miejskich legendach można odnaleźć ziarnko prawdy?

Oczywiście. Za każdą z nich stoi jakieś wydarzenie, które ją zapoczątkowało. Oczywiście, prawie każda obrosła potem w kolejne warstwy plotek i innych historii, ale jeśli ma się wystarczająco duże zacięcie, można się dokopać do źródła.

Odwiedziłeś opisywane miejsca, czy dotykając tak szczególnej przestrzeni odczuwałeś coś wykraczającego poza przysłowiowy dreszczyk emocji? Innymi słowy, czy w tych owianą złą sławą budynkach nadal zauważalne są niepokojące emanacje?

Tak. W niektórych miejscach da się poczuć… niepokój. Taki dosyć szczególny jego rodzaj, który można by określić, jako irracjonalny. Poczucie bycia obserwowanym. Gdyby się na to otworzyć, myślę, że można by było znaleźć coś więcej – chociaż jest to bardzo niebezpieczne.

Jak wynika z książki, osoby powiązane ze sprawami nawiedzeń bardzo niechętnie o tym mówią. Skąd Twoim zdaniem bierze się tak duży opór?

Ze wstydu. Dla wielu osób to, że w ich okolicy zamieszkania jest jakieś nawiedzone miejsce, kojarzy się z „zaściankiem”, zwykłymi bajkami bez pokrycia. Nie chcą mieć z takimi opowieściami nic wspólnego do tego stopnia, że osobę, która o takie rzeczy pyta, traktują z jawną niechęcią, czasami nawet wrogością. To jest jedna grupa. Drugą są ci, którzy coś przeżyli i… nie chcą, żeby ludzie ich wytykali palcami. Nie chcą być postrzegani jako ktoś, kto ma zwidy, jest nienormalny. Tymczasem bardzo dużo osób widziało coś, przeżyło coś w swoim życiu paranormalnego. Być może wiele z tych rzeczy da się wyjaśnić racjonalnie, ale nikt nawet nie próbuje.

Ed i Lorraine Warren, znani amerykańscy badacze zjawisk PSI, twierdzili, że aby doszło do nawiedzenia konkretnego miejsca, zadziałać musi kilka czynników. Jako podstawowe wymieniali: naruszenie spokoju zmarłych i profanacja miejsc ich spoczynku, złe relacje między członkami rodziny zamieszkującej dany budynek oraz używanie pewnych artefaktów, które jakoby otwierają wrota do świata duchów. Co o tym sądzisz i jak oceniasz założenia Warrenów w kontekście badanych spraw?

Szanuję Eda i Lorraine Warrenów i ich dorobek, ale nie wiem, czy konieczne w kwestii nawiedzeń są wszystkie te czynniki. Decydujący jest czynnik ludzki – to na pewno. Jednak w moich badaniach zwykle pojawiał się tylko jeden czynnik, który wystarczał, żeby w danym miejscu zaczynało dziać się źle, żeby powstały o nim historie o duchach – tragedia. Różnego kalibru, czasem wieloletnia przemoc w rodzinie, innym razem morderstwo, ludobójstwo. Pokłady złych emocji, które odkładały się jak osad na murach zabudowań. Nie potrzeba artefaktów ani naruszenia spokoju zmarłych. Aby pojawiły się duchy, potrzebna jest tylko zwykła, ludzka zawiść.

Jak osoby z Twojego otoczenia odbierają fakt, że śledzisz i badasz tego rodzaju historie?

Jestem zaskoczony, ale wszyscy mnie wspierają. Zarówno osoby bardziej, jak i mniej religijne. Przyjaciele i rodzina okazali mi tu dużo zrozumienia, a nawet dumy. Jestem im niezwykle w związku z tym wdzięczny.

Dziękuję za rozmowę i do usłyszenia 06 września na falach Radia Paranormalium.

 

 

Otagowano , , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Jedna odpowiedź na „Rozmowa z Michałem Stonawskim – autorem książki „Paranormalne”

  1. Krystyna komentarz:

    Zapowiada się ciekawa audycja – rozmowa z Panem Michałem Stonawskim, z niecierpliwością będę na nią czekała.
    Edel, prezentuje Pani wspaniałe pozycje książkowe, które bardzo chętnie bym kupiła. Niestety w chwili obecnej, tutaj, gdzie mieszkam nie latają samoloty. Z wiadomych powodów, jakie opanowały świat, mamy 4 stopień restrykcji, toteż wielką radość sprawia mi kontakt z Pani blogiem, gdzie znajduję tematy bardzo ciekawe i bliskie moim doświadczeniom. Dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *