Samobójstwo – wielkie brzemię dla całej rodziny

 

Zamiast wstępu list od Czytelniczki :

 

„Czytałam z ogromnym zainteresowaniem Pani wpisy dotyczące samobójstwa. Mój brat otruł się dwa lata temu. Nie potrafię zrozumieć dlaczego to zrobił. Rodzice zawsze o nas dbali. Nie mam na myśli tylko strony finansowej. Kochali nas, poświęcali nam mnóstwo czasu i uwagi. Mój brat poszedł na studia i mam wrażenie, że jego psychika właśnie tam zaczęła szwankować. Wybrał trudny kierunek i to go przerosło. W trakcie studiów poznał dziewczynę, która była od niego dwa lata starsza. Zrobiła dyplom i wyjechała do Anglii, miała tam szykować dla nich gniazdko. Po roku zerwała z moim bratem. Wtedy poddał się całkowicie. Rodzice walczyli o niego, a to psychoterapia, a to prywatnie psychiatra , leki itp. Na nic nie żałowali pieniędzy. Ja również robiłam, co mogłam aby ułatwić mu powrót do normalności. Stało się inaczej. Kilka miesięcy po jego śmierci tata dostał udaru i jest częściowo sparaliżowany. Kolejny dramat, do którego –jestem pewna- przyczynił się mój brat. W tej chwili przeszłam na studia zaoczne żeby opiekować się tatą. Mama postarzała się w ciągu roku chyba o dwadzieścia lat. Boję się o nią. Nie potrafię wybaczyć bratu tego, co zrobił. Oprócz zabicia siebie zniszczył całą rodzinę. Nie wiem jak żyć z tym ciężarem przez resztę moich dni. Wszyscy użalają się tylko nad samobójcą, a my ? Kto zrozumie jaki ból przeżywa rodzina? Mam narzeczonego, którego bardzo kocham. Niedawno, przez osoby trzecie, dowiedziałam się, że jego babcia powiedziała „Jej brat się zabił to i ona może być słaba psychicznie. Lepiej byłoby żeby się rozstali bo na ciężkie czasy do małżeństwa trzeba dwojga mocnych. Jeszcze po szpitalach psychiatrycznych będzie z nią jeździł”. Wyobraża Pani sobie moją reakcję ? W domu rodzice też ciągle wracają do tematu i rozważają czy aby na pewno zrobili wszystko, co trzeba żeby uratować syna. Jest mi bardzo ciężko„

Samobójstwo jest dla rodziny chyba najgorszym z możliwych przeżyć, ponieważ bliscy zmarłego doświadczają nie tylko cierpienia wspólnego dla wszystkich osób w żałobie. Dodatkowo muszą zmierzyć się z poczuciem winy, z własną złością i bezsilnością, a bywa , że i ze wstydem, który w mniemaniu wielu wiąże się z taką śmiercią. Rodziny samobójców do końca życia zadawać sobie będą pytania, na które nigdy nie znajdą odpowiedzi.

Na pewno inaczej jest w dużych miastach, ale na prowincji czy na wsi ludzie wystawieni pod pręgierz, który z lubością obsługują lokalne plotkary, czują się napiętnowani. Żyją ze świadomością, że są obserwowani i oceniani. Wszak skoro jeden „był w rodzinie psychiczny” to i reszta może lada dzień pójść w jego ślady. Znam przypadek , gdzie mieszkaniec małej mieściny zrobił awanturę o lokalizację pochówku swojej matki. Ksiądz zaproponował mu pierwsze wolne miejsce, a on odmówił „bo jego matka była religijna i koło samobójcy na pewno nie zazna spokoju”. Dobrze, że przynajmniej bezduszny zwyczaj chowania samobójców poza obrębem cmentarza, odszedł już do lamusa historii.

Często kiedy taka tragedia dotyka naszych krewnych czy znajomych nie wiemy jak się zachować. Współczujemy i chcielibyśmy pomóc, ale słowa pociechy „ będzie dobrze”, „czas leczy rany”, „wszystko się ułoży”, wydają się zbyt płytkie i banalne w stosunku do rozmiaru tragedii. Moim skromnym zdaniem warto poczekać (oczywiście nie mam tu na myśli pomocy doraźnej w praktycznej sferze życia) na sygnał, na jakąkolwiek oznakę gotowości do rozmowy. Co powiedzieć ? Przypomniało mi się takie mądre zdanie, że prawdziwa rozmowa polega przede wszystkim na słuchaniu. Bywa, że osoba w żałobie potrzebuje głównie kogoś przed kim może się wypłakać i wyżalić. Wyrzucić z siebie nabrzmiałe emocje, oczyścić umysł i w ten sposób wrócić do równowagi. Nie jesteśmy kompetentnymi psychologami. Jednak w takich sytuacjach myślenie z poziomu energii serca w zupełności wystarcza. Wtedy bez skrępowania można powiedzieć „nie jestem w stanie do końca zrozumieć, co czujesz ponieważ nie jestem tobą, ale wiedz, że szanuję twój ból, że możesz na mnie liczyć”

Jeśli ten wpis czytają osoby, które utraciły kogoś bliskiego w takich właśnie okolicznościach to proszę aby się nie zadręczały. Nie możemy nikogo zmusić aby chciał żyć , tak jak nie możemy zmusić nikogo żeby z nami pozostał. Trzeba wrócić do „tu i teraz” ponieważ nie jesteście w stanie zmienić przeszłości. W tym miejscu i czasie czekają na was inne osoby, które kochają i tęsknią za waszą prawdziwą obecnością w ich życiu. Czas wrócić z krainy żałoby! Nie żyjecie jedynie dla siebie samych. Nie warto rozpamiętywać przeszłości odbierając sobie cząstkę teraźniejszości. Długotrwałe pielęgnowanie własnej żałoby zawsze odbywa się kosztem pozostałych członków rodziny. Zapytam wprost: jak myślisz, co czuje Twoja wnuczka kiedy krzyczysz na nią bo dotknęła rzeczy zmarłego wujka? jak czuje się Twój syn kiedy wchodząc do mieszkania wszędzie widzi zdjęcia zmarłej siostry i ani jednego własnego? Co myślą twoje córki zajmujące jeden ciasny pokoik ponieważ Ty nie pozwalasz im zająć pustego pokoju po ich zmarłym bracie mówiąc, że nie jesteś na to gotowa ?

Nie da się jednym dzieckiem zastąpić drugiego. To tak nie działa i jestem tego świadoma. Niemniej wprowadzanie atmosfery w której druga osoba czuje się nieomalże winna temu, że żyje, jest niedopuszczalne i bezsensowne.

Wybaczcie osobie, która odeszła i wspominajcie ją dobrze. Wybaczcie sobie wszystkie prawdziwe i urojone przewinienia dla dobra własnego i pozostałych członków rodziny. Życzę wszystkim spokoju i miłości.

Obraz autorstwa Pani Krystyny Siejki

Otagowano , , .Dodaj do zakładek Link.

10 odpowiedzi na „Samobójstwo – wielkie brzemię dla całej rodziny

  1. ~Jurek komentarz:

    A moze zycie czasami tak dokopie, ze nie ma wiecej sily walczyc.Ze widzi sie, iz cale lata pracy, trudu, tysiace przepracowanych godzin ida ” psu na bude” .moze czasami czlowiek juz jest zbyt zmeczony, by coskolwiek zaczynac od nowa.Moze juz nie ma sily sie podnosic dluzej.Moze juz podnosil sie wiele razy.Zbyt wiele jak na jednego czlowieka.Nie kazdy o sobie opowiada,niektorzy po prostu nie chca swoimi problemami zajmowac innych.A moze juz nie wierzy w zadne ” bedzie lepiej” „napewno sie ulozy” i inne ” opowiesci lasu zielonego”.Czasami lepiej przeciez ” ze sceny zejsc niepokonanym „nizeli zasilic armie bezdomnych. Tak na to popatrzcie, zanim zaczniecie miec zal, czy pretensje do samobojcow

  2. ~daga komentarz:

    Bardzo współczuję.. Tak jak Pani Edel napisała: żadne słowa nie są w stanie pocieszyć. Chciałabym natomiast od siebie polecić książkę, która może pomóc zacząć żyć „tu i teraz”. A mianowicie „Potęgę teraźniejszości” Eckhart’a Tolle.
    Wszystkiego dobrego!!!

  3. ~Lucy komentarz:

    Czasem człowiek czuje , ze inny nie ma siły i że stanie się coś złego… moja sąsiadka… była jak w obłędzie, załamała się po tym jak jej córka odeszła od męża. I nie mogła zrozumieć … prosiłam rodzinę pilnujcie jej, ona sie bardzo żle czuje … i stało się. Tego się nie da upilnować, nie da się nikogo zmusić do życia…. dwa miesiące temu zastrzelił się mąż mojej koleżanki… bardzo ją kochał … ale w imię innych problemów … nie dał rady… kto to w stanie jest pojąć? Nikt, zostaje ból, rozczarowanie, żal i żywi ludzie …którym trzeba dać przeżyć, te ciężkie chwile, milczeć z nimi, płakać, słuchać i jak chcą .. rozmawiać…często pomaga wiara, Bóg, modlitwa , czasem udaje się znaleźć światełko i wskrzesić w nich radość życia, choć są jak kaleki… wciąż utykają, ale żyją ale jest szansa, że się podniosą… dlatego warto próbować być z nimi i wspierać. A samobójców, nikt do końca nie zrozumie, bo każdy z nas ma swoją granicę tego co może znieść i trudno jest w pełni zrozumieć ją u innych.

  4. ~jerzy wariat komentarz:

    Szanowna Pani!
    Proszę przyjąć moje kondolencje,spóźnione o dwa lata ale szczere.
    Sporo piszę na ten temat bo stanowi on cel mojego życia , ja zrobiłem to co Pani brat, ktoś wszedł na czas, i pomimo że bardzo chciałem odejść, umarłem żeby żyć!
    Pani i rodzina jesteście wyjątkiem, niestety w naszym społeczeństwie jest zgoła inna reakcja, nie mogę powiedzieć że refleksyjna, ja nazywam to dosadnie zwyczajnie nikczemna, ludzie nawet nie potrafią uszanować śmierci.
    Obwinianie się niczego nie zmieni wręcz przeciwnie powoduje jeszcze głębszą traumę, nie jestem Panem Bogiem żeby kogokolwiek rozgrzeszać za jego czyny, jednak w imię pamięci brata niech Pani znajdzie cel, który wobec kogoś nawet obcego, naprawi błąd , zlekceważenia , nieusłyszenia
    krzyku o pomoc Pani Brata.
    Niestety dzisiaj społeczeństwo odsuwa się od innych ludzi, a to nie pomaga tylko motywuje do ostatecznych kroków.,
    Myślę że Pani Brat, decydując się, chciał przestać być problemem, wiem to bo sam tak myślałem Bardzo mądry człowiek ks. Twardowski powiedział
    …… spieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą „
    Mimo całego Pani bólu proszę kochać ludzi zwykłych, słuchać ich i starać się pomagać, wbrew modom , innym ludziom, takich zwykłych jak ona, on, tamten z boku.
    Każdy człowiek który poczuje pani pomocną dłoń, przekaże ją następnemu może w ten sposób ktoś nie będzie rozpaczał tak jak Pani.
    Jerzy Wariat
    przytulisko_wariata@wp.pl

  5. ~monika komentarz:

    Witam.Mam na imie Monika.W sierpniu 2016 roku straciłam męża.Mąż powiesił sie w garażu akurat tego dnia kiedy wiedział ze bede miała dzien wolny od pracy.Byliśmy w domu z dwójką naszych dzieci.To co przeżyłam nie jestem w stanie opisać.Znalazłam jego ciało po czym kazałam isc dzieciom na gore do pokoju.Zadzwonilam po karetke…a pozniej wszystko toczyło sie jakby obok mnie.Policja,pogotowie,prokurator,dużo obcych ludzi kręcących sie po domu.Dzieci nieswiadome niczego,strach,ból,wszystkie emocje.Minelo prawie pól roku od tego wydarzenia i może jest troszke lepiej ale moj ból nigdy nie minie.Bylismy normalną rodziną,dom,zdrowe dzieci,mielismy prace…nie moge zrozumieć.Zostawił nas,nie wiem co mam czuć do niego.Raz jestem zła i wsciekła,innym razem cholernie tęsknie i płacze.Jestem strasznie rozbita a musze zadbac o dzieci i dbam najlepiej jak potrafie.W trójke staramy sie życ,usmiechac.Najbardziej zaskakuje mnie fakt ze w Polsce nie ma pomocy psychologicznej.Tego dnia kiedy mąz odebral soebie życie nie bylo psychologa,nawet policjantki ktora porozmawiała by ze mną.To byl najstraszniejszy dzien w moim życiu,a nie mialam wsparcia….

    • ~Monika komentarz:

      Strasznie Pani współczuję wiem co Pani przeżywa miesiąc temu mój mąż wyskoczył z 6 pietra zostawił mnie i dwójkę naszych małych dzieci ból nie do opisania

  6. ~Magda komentarz:

    Łączę się z Wami w cierpieniu i bólu. 5 tygodni temu mój syn powiesił się w garażu. Miał tylko 19 lat. Cierpiał na depresję, leczyliśmy Go, lecz niestety nie udało się. Jestem na antydepresantach, ale jest bardzo ciężko. Nam bardzo pomaga Fundacja Zobacz ….Jestem w Warszawie, zajmują się nami psycholodzy i jesteśmy w trakcie organizowania grupy wsparcia, serdecznie zapraszam, kontakt przez stronę internetową. Niestety Państwo polskie nic nie robi w zakresie pomocy osobą dotkniętym takimi traumatycznymi przeżyciami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *