Drodzy Państwo, otrzymałam poruszająca korespondencję i pragnę podzielić się z Państwem treścią listu, a także moimi przemyśleniami. Bez zbędnych wstępów zapraszam do lektury:
Szanowna Pani!
Postanowiłem do Pani napisać, ponieważ przydarzyła mi się niezwykła historia. Myślę, że warto, aby poznali ją również czytelnicy Biura Duchów.
Latem ubiegłego roku moją rodzinę spotkała wielka tragedia. W wypadku samochodowym zginął mój brat Andrzej. Wiele jest opowieści o skłóconych i rywalizujących ze sobą braciach, ale nas to nie dotyczyło. Brat było ode mnie starszy prawie dwanaście lat i w okresie, kiedy zmarł nasz ojciec, a ja i mama zostaliśmy w trudnej sytuacji materialnej, bardzo nam pomagał. Dzięki jego pomocy finansowej oraz pracy, którą dla mnie znalazł mogłem skończyć studia. Byliśmy bardzo zżyci ze sobą i mimo różnicy wieku lubiliśmy spędzać razem czas.
Mieszkam obecnie z mamą, która jest w podeszłym wieku. Mam żonę i synka. Dzieci mojego brata są już praktycznie samodzielne.
W ubiegłym roku, latem, Andrzej wyjechał służbowo do Niemiec. Przy okazji odwiedził tam swojego przyjaciela, który był ciężko chory i bardzo zależało mu na tym spotkaniu. Kiedy wracał do hotelu wydarzył się poważny wypadek. Andrzej tego nie przeżył.
Kiedy kładliśmy się spać, Andrzej przysłał mi SMS, że u niego wszystko dobrze i wraca na weekend. Ucieszyłem się, że wróci, bo mieliśmy razem jechać na ryby. Nie wiem, jak to napisać, żeby nie brzmiało głupio, ale tej nocy śniło mi się, że się obudziłem i poszedłem do kuchni. Już z daleka widziałem, że świeci się tam dziwne, jasne światło. W kuchni zastałem Andrzeja, który siedział przy stole na swoim ulubionym miejscu. Był spokojny. Spojrzał na mnie i powiedział:
Janek, ja nie żyję. Sam jestem w szoku, ale tak wygląda prawda. Proszę cię pomóż mojej rodzinie przetrwać to wszystko. Oni będą pewnie płakać i rozpaczać, a tu trzeba tyle rzeczy załatwić. Przysięgnij, że będziecie z nimi!
Powiedziałem, że przysięgam. Andrzej jeszcze tak się chwilę zastanowił i dodał:
Mamie powiedz, że aniołów nie widziałem, ale że tamten świat istnieje to prawda.
Ten sen nagle się skończył, a obudziła mnie żona. Podobno szarpała mnie i nie mogła dobudzić przez kilka minut. Była wystraszona, bo nasz, bardzo spokojny pies, który ze względu na upał wolał spać na dworze, zaczął wariować. Pies wył, szczekał, biegał po całym podwórku. Ja się zerwałem z łóżka i złapałem za komórkę. Dzwoniłem do brata. Nie odbierał więc opowiedziałem żonie, co mi się śniło i poszedłem uspokoić psa, bo zdążył już obudzić sąsiadów. Dzwoniłem na numer brata kilkanaście razy. W końcu po drugiej stronie usłyszałem męski głos, niestety nie był to mój brat tylko ktoś z Policji. Nie mówię zbyt dobrze po niemiecku, ale powiedziałem, że jestem bratem Andrzeja i szukam go. Ten policjant opowiedział o wypadku, że Andrzej nie żyje i żeby ktoś z Polski jak najszybciej tam przyjechał. (…)
Ja się nigdy nie interesowałem duchami, snami o zmarłych itp. Jednak ten sen nie dawał mi spokoju i tak razem z zoną znaleźliśmy Pani bloga. Czytaliśmy go nawet mojej mamie. Była to dla nas pewna pomoc, jakby terapia.
Zawsze wydawało mi się, że sny to coś ulotnego, symbolicznego, oderwanego od realności. Jednak ten sen, w którym Andrzej do mnie przyszedł był niesamowicie rzeczywisty. Jakby się działo prawdziwe życie. Myślę, że w godzinę śmierci człowiek uzyskuje jakąś szczególną moc, skoro takie rzeczy są możliwe. (…)
Przede wszystkim dziękuję za tę cenną relację. Z mojego punktu widzenia, możliwości człowieka po śmierci fizycznej nie są wcale tak ograniczone jakby się wydawało. Zachowanie Andrzeja było naturalne i związane z jego osobowością (o czym wspomniano w liście). Mimo przebywania poza ciałem, był po prostu sobą w pełnym tego słowa znaczeniu. Dlatego nie dziwi troska z jaką Andrzej myślał o swojej rodzinie.
Wiadomość przekazał bratu w bardzo bezpośredni, męski sposób. To również przekonuje mnie do autentyczności tej wizji. Wszak, jeśli o wyjątkowości jednostki stanowi jej świadomość to w chwili śmierci fizycznej jest ona taka jak za życia. Nie zmieniamy się nagle w kogoś kim nigdy nie byliśmy.
Pan Janek wspomina w liście, że rozmawiał o swoim śnie z proboszczem, a ten był bardzo sceptyczny i chyba mu nie uwierzył. Cały czas kładł nacisk na psychologiczną stronę zaistniałej sytuacji i nie zważał na fakt, że Jan nie wiedział o śmierci brata więc nie mógł niczego sobie „domniemać mentalnie”
Nie oceniam takiej postawy, zapewne duchowny wolał zachować neutralność lub po prostu trzymał się wytycznych. Jednak nie ukrywam, że ciekawi mnie, co powiedziałby na relację, którą zacytuję teraz.
Tekst pochodzi z materiałów do przedstawienie „Cela ojca Maksymiliana” w reżyserii Andrzeja M. Marczewskiego – Teatr Karola Wojtyły – jest to streszczenie listu Marii Kolbe, matki św. Maksymiliana Kolbe, napisanego w czasie okupacji niemieckiej.
„Jeden z tych listów napisany w okresie okupacji zawiera opis nadzwyczajnego spotkania. Maria Kolbe pisze, że w 1941 r., wkrótce po męczeńskiej śmierci swojego syna, o której wtedy jeszcze nie wiedziała, po przebudzeniu rozpoczęła poranną modlitwę. W pewnej chwili usłyszała delikatne pukanie do drzwi, odwróciła się i zdumiona zobaczyła swego syna Maksymiliana ubranego we franciszkański habit. Był radosny, uśmiechnięty, nadzwyczajnie piękny i promieniujący przedziwną jasnością. Pani Kolbe zaniemówiła z radości i zapytała po chwili milczenia:
Synu czy Niemcy ciebie wypuścili?
Maksymilian przeszedł prze pokój, zbliżył się do okna i powiedział: Nie martw się o mnie, mamo. Tam, gdzie jestem, jest pełnia szczęścia.
Po wypowiedzeniu tych słów nagle znikł. Maria Kolbe natychmiast zrozumiała, że jej syn umarł i przyszedł, aby ją o tym poinformować. Dopiero później przyszła pocztą oficjalna wiadomość z obozu w Oświęcimiu o śmierci jej syna.”
Przypuszczam, że to objawienie poczytano za przejaw świętości lub szczególną łaskę związaną z osobą Maksymiliana Kolbe.
Ci, którzy tego nie doświadczyli pytają czy to możliwe, Ci którzy doświadczyli wiedzą że to się dzieje, Ci, którzy szukają prawdy, znajdą ją.
Święte słowa!
Bardzo dziekuje za to piekne swiadectwo.
Madrze Ammar skomentowal (a) powyzej; ci, ktorzy doswiadczyli, wiedza, ze to sie dzieje.
Jestem mama, ktora stracila jedyne 20 letnie dziecko. Prawie 3 lata temu siedzialam w pokoju okolo 10 wieczorem, wlasnie odlozylam sluchawke po rozmowie z mama.
Nagle stojacy na stole bardzo ciezki kwiat w doniczce przewrocil sie na moich oczach. Nie ma mowy o przeciagach, okna zamnkniete. Nastepnego dni dowiedzialam sie , ze Syn nie zyje. Lekarz pogotowia okresli godzine na okolo 10 wieczorem poprzedniego dnia.
Gdy mialam 24 lata , zmarl mi tato. Pamietam, ze byla niedziela. Bylismy w domu; moj Syn, byly maz i ja. Nagle samoistnie wlaczylo sie radio na powiedzmy moze minute , akurat transmisja mszy …Spojrzelismy na siebie z mezem…Po dwoch godzinach przyszedl kuzyn z wiadomoscia, ze tato mial zawal serca, nie zyje, zostal znaleziony okolo 2 godzin temu….
Dziękuje
Witam
Też miałam takie sny. Jeden szczególnie pamiętam..
Przebywałam na emigracji i nie miałam kontaktu z rodziną, ponieważ się mnie wyrzekła.
W nocy po Dniu Dziadka przyśnił mi się sen: ktoś mnie spotyka i sedecznie obejmuje. Czuję miłość. Po czym nagle przerywam i pytam zlękniona: Przecież to ja? Ta zła? Wyklęta z rodziny.. Nie masz do mnie żalu?? A ta „osoba” jakby się zaśmiała i powiedziała, że nie mam się tym przejmować. Potem nastąpiło pożegnanie. Nie wiem czemu, ale utkwił mi z tego snu kolor brązu.Rano dokładnie pamiętałam sen i to uczucie miłości – uskrzydlało mnie jeszcze parę miesięcy.
Na drugi dzień dostałam maila od kuzyna o śmierci dziadka…
Do dziś ten sen daje mi siłę, bo dzięki dziadkowi dowiedziałam się, że nic do mnie nie ma (a był pod bardzo dużą presją mego ojca, który tą całą chorą sytuację nakręcił) i że to nie moja wina.
Dziękuję za ten list <3
ja do dziś mam takie „przygody” ze zmarłymi… śniła mi się dalsza krewna, która opowiedziała mi o tym jak umarła, na drugi dzień jak opowiedziałam to rodzicom byli w szoku, wszystko się zgadzało, opis, godzina smierci i rysopis tej krewnej… po śmierci często w ważnych momentach lub trudnych przychodzi do mnie babcia i rozmawiamy. Druga babcia teraz jest na paliatywnym – śnił mi się jej pogrzeb i jej duch, który ze mną rozmawiał od tak… boję sie, że to znak że niedługo i babcia odejdzie…
z najbardziej dziwnych snów – był sen o dworze, chłopiec z XIX wieku, Henryk który umarł na gruźlicę śnił mi się, opowiadał o życiu, chorobie, swoim domu, śmierci – nigdy tam nie byłam, sprawdziłam informacje wszystko się zgadza… przerażające… nie wiem jak sobie z tym radzić 🙁
Przerażajace a zarazem bardzo ciekawe… ja na twoim miejscu wszystko dokładnie bym spisywała… może kiedyś się przydać. Swoją drogą to wielki dar. Pozdrawiam
To jest niesamowite jak inny świat daje nam znaki. Proszę kontynuować działalność. ja również doświadczyłem odwiedzin z tamtych światów mimo ,że jestem młodą osobą (ok30)
Rownież zaliczam się do osób, które doświadczają kontaktów z duszami. 20 lat temu, po moim, bardzo groźnym wypadku samochodowym, przez wiele miesięcy, na jawie i we śnie żyłam pośród nich. Na początku było to dla mnie przerażające, ale z czasem nauczyłam się inaczej rozumieć ich obecność. Do dzisiaj mój kontakt z Tamtą Stroną istnieje, choć zmieniła się jego forma.
Mam kilka doświadczeń z odwiedzin bliskich zmarłych. Po śmierci przyszli do mnie moja ukochana babcia, teściowa i mój tato. Najbardziej namacalne było spotkanie z moją teściową w dniu pogrzebu. Nad ranem, gdy jeszcze nie wybudziłam się zupełnie, poprosiła żebym z nią poszła to pokaże mi jak wygląda świat po drugiej stronie. Przeszłyśmy przez cudowny ogród, w którym w łóżeczku leżał jej pierwszy synek, który zmarł w niemowlęctwie. Przeszłyśmy do kamienicy, w której była brama i tam teściowa kazała mi się zatrzymać, bo nie wolno mi było iść dalej, ale mogłam popatrzeć jak wygląda ten inny
świat. Teściowa była o wiele młodsza i sprawna fizycznie, przeszła przez bramę po schodkach i powoli oddalała się wśród tłumu innych ludzi ubranych w stroje z różnych epok. To było piękne zabytkowe miasto, nikt się nie spieszył, panował tam spokój i harmonia. Przed odejściem położyła rękę na mojej dłoni i pożegnała się ze mną, po przebudzeniu czułam jeszcze ciepło jej dłoni na ręce. To nie był sen, to było przeżycie bardzo realne. Po nim popłakałam się ze szczęścia, że teściowa przyszła do mnie tak jak obiecała przed śmiercią i pokazała mi tak niewiarygodnie piękne i nierzeczywiste miejsce. Inne doświadczenia miałam z moim tatą, gdy zmarł. Przyszedł do mnie, same uchyliły się drzwi od wiatrołapu i słyszałam wyraźne szuranie nóg. Oczywiście sprawdziłam i nikogo tam nie było. Tato przyszedł do mnie po swoim pogrzebie w nocy, we śnie i zaprzeczał, że w ten człowiek w trumnie to on. Nie chciał słuchać, że długo chorował i
zmarł. Obejrzał sobie żałobników, na trumnę nawet nie spojrzał i odszedł. Zachowywał się dokładnie tak jak za
życia, tylko był sporo młodszy i zdrowy. Przed śmiercią mojej babci, kilkukrotnie przychodził do niej jej zmarły mąż, byłam świadkiem tych odwiedzin, gdyż mieszkałam wtedy z babcią. Rozmawiała z nim i wtedy jej obiecał, że niedługo będą razem. Ja nie widziałam dziadka, tylko patrzącą w przestrzeń babcię uśmiechniętą i szczęśliwą. Krótko po tych wydarzeniach zmarła. Przyszła do mnie we śnie radosna i pokazała mi piękny ogród, w którym teraz mieszka. Te wszystkie zdarzenia spowodowały, że wierzę w życie po śmierci. To miejsce gdzie po niej odchodzimy jest niewiarygodne spokojne i cudowne. Nie boję się umrzeć, bo wiem , że będą tam na mnie czekać moi bliscy.
To niesamowite..ja rowniez doswiadczylam snow a w nim kontaktu ze zmarlymi..to juz kilka osob z mojej rodziny z ktorymi mialam dobry kontakt a pozniej od tak po dluzszym czasie od smierci spotkaly sie ze mna. Beata lat 31 od jutra
ja rowniez doswiadczylam snow a w nim kontaktu ze zmarlymi..to juz kilka osob z mojej rodziny z ktorymi mialam dobry kontakt a pozniej od tak po dluzszym czasie od smierci spotkaly sie ze mna. Beata lat 31 od jutra