Mikołaj święty, co daje prezenty
Nie lubię Świętego Mikołaja, a właściwie tego grubego gościa w przyciasnym ubraniu, którego cera (oraz rumieńce) wskazuje na systematyczne i nadmierne spożycie trunków rozgrzewających. Nie lubię tego produktu marketingowego, wylansowanego przez pewien koncern, którego wizerunek podchwyciło stu innych sprzedawców i teraz ów „święty” łypie na mnie swoimi chytrymi oczkami już od października. Chciałoby się strawestować Orwellowskie: „Wielki Brat patrzy!” na „Czerwony Król Marketingu patrzy!”. Patrzy i szykuje kolejną strategię jak tu podejść dzieci i ich rodziców. Jak wcisnąć markowany rubasznym wizerunkiem towar, który szybko okazuje się nikomu do niczego nie potrzebny lub zgoła niesmaczny, jeśli rzecz dotyczy żywności. Pytam się, … Więcej