Kontynuuję moją rozmowę z Kurtem. Nie streszczam poprzedniej części, wystarczy cofnąć się do poprzedniego wpisu.
Kurt zarzucił mnie stekiem ideologicznych frazesów na usprawiedliwienie wyższej konieczności i wszystkich czynów z tym związanych. Zamilkł na chwilę, po czym wrócił do tematu bliskich sobie kobiet, to jest matki i siostry. Opowiadał o prezentach, które im podarował, o radości nastoletniej panienki mierzącej nowe ubrania i matce dumnej z pozycji syna. Dzięki niemu cała rodzina, nie wyłączając ojca, mogła aspirować do awansu społecznego. „Ja byłem ważny, nosiłem mundur i wiele mogłem. Kupiłem im ładny domek i mama miała ogródek, który kochała. Nawet żona lekarza kłaniała jej się pierwsza.” Zapytałam, czemu tak mało mówi o ojcu? Wyraźnie się zmieszał i zaczął tłumaczyć, że ojciec był mrukiem. Odniosłam wrażenie, że jego ojciec nie podzielał entuzjazmu damskiej części rodziny, być może miał wiedzę na temat tego, czym zajmuje się tajna policja, a więc i jego syn. Zapytałam: czy funkcjonariusze byli aż tak dobrze opłacani? Skąd miał fundusze na wystawny styl życia i podarunki dla najbliższych? Riposta była natychmiastowa – radziłem sobie, wojna nie jest dla słabych! Czyli szantażowałeś, zabijałeś i torturowałeś wielu ludzi żeby mama miała ogródek? Nastąpił atak szału, kopanie mebli (rozmawialiśmy w eleganckim gabinecie) i tym podobne ekscesy. Wybudziłam się, mimo wszystko nie uważam żeby moim obowiązkiem był udział w takim przedstawieniu.
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że jego germańska buta weźmie górę i ujmując rzecz kolokwialnie strzeli focha z przytupem, dając mi tym samym spokój. Niestety nastąpił ciąg dalszy z tym, że nie miałam już przed sobą cytuje „rycerza czarnego zakonu” (malownicze określenie prawda?) tylko gościa w rozchełstanym mundurze i podłym nastroju. „Muszę ci coś wyznać, pewna żydowska rodzina zaoferowała mi ogromną kwotę za uwolnienie i nowe dokumenty. Nie patrz tak na mnie to była uczciwa transakcja, mogłem ich przecież rozwalić pod pierwszym lepszym murem! „ Co za pokrętna moralność pan życia i śmierci wywiązał się z umowy, którą szantażem wymusił. Takich wypowiedzi nie da się słuchać na spokojnie, pozostając bezstronnym.” Zapłata była w złocie i brylantach. Ta Żydówka miała takie dziwne oczy i wiesz oni przetrwali wojnę, a ona żyje do dziś. Widuję ją, jest stara, ale te oczy – nie mogę na nią patrzeć. Poszedłem sprzedać część kamieni do jubilera, on skupował towar od wszystkich. Tego wieczoru upiłem się, a kolega zaproponował pójście do wróżki. Nie wiem, co mnie napadło chciałem jej dać jeden z tych pierścionków. Potrzymała go w dłoni i oddała mówiąc, że to złoto jest przeklęte i ściągnie nieszczęście na właściciela. Ona miała rację, ale ja się z tego śmiałem. Dałem złoto mojej mamie. Przegrywaliśmy, chciałem ją zabezpieczyć. Matka podzieliła wszystko na trzy części, ofiarowała jedną swojej siostrze. Ciotkę zabili Rosjanie – znaleźli precjoza i chcieli więcej. Mama i siostra przeżyły, ale chorowały i do póki nie pozbyły się złota, źle im się działo. Oni mają taką klątwę – Mane,Tekel, Fares – teraz to wiem. Musiałem patrzeć na to wszystko i nie mogłem nic zrobić. Zrozumiałbym zemstę na mnie, ale na moich bliskich? Nienawidzę tej czarownicy!
– Nie sądzę, aby trzymała cię tu nienawiść, masz wygodny pretekst, aby pozostać w zawieszeniu między wymiarami. Ty „teutoński wojowniku” boisz się ponownego spotkania z matką i swoimi bliskimi!
Chyba trafiłam z diagnozą, bo odszedł tym razem bez słowa.
Znalazłam ciekawą interpretacje owego Mane,Tekel,Fares – autor to Cyrus Gordon :
„Będziesz zdziesiątkowany, podzielony, aż do zatracenia.”
Właśnie przed chwilą przeczytałem interesującą historię, a pod spodem było podane źródło:
http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka/przebudzona-corka-i-syn-marnotrawny,1,5571820,artykul.html
Ciekawy blog, obiecuję zaglądać, pozdrawiam 🙂
Dziękuję i zapraszam !
Niesamowite są te opowieści, czytam z zapartym tchem. Nie mogę się doczekac na więcej. Pozdrawiam.
A ja pozwolę sobie prosic o wiecej wpisów, bo przeczytalam wszystko i ciągle chce więcej!
dziękuję za twoje piękne historie
Dziekuję za miłe słowa – bardzo pomagają !
Wg mnie ten Niemiec nie został przeklęty przez rodzinę którą uratował, nie była to również zemsta. Dodam tylko, że każda rzecz wykonana ręcznie nosi w sobie cząstkę twórcy. Podobnie niektóre przedmioty nabierają energii właścicieli szczególnie w tak dramatycznych okolicznościach co potwierdza koniec owej opowieści. W tym wydarzeniu było mnóstwo emocji żydowskiej rodziny ich myśli, obawy, lęki i uczucia oraz emocje, przekonania i uczynki tamtego nowego nabywcy a to w sumie daje Ogromny ładunek Negatywnej energii.