Historia opowiedziana sercem

Moi Drodzy!

Otrzymałam wiele wiadomości, za które dziękuję!

Opisujecie swoje własne doświadczenia i historie waszych bliskich. Zawsze znajduję w nich wiele emocji i prawdy. Ta szczerość właśnie czyni je niezwykłymi.

Ponieważ nie czuję się właścicielką tego blogu, a co najwyżej gospodynią, oddaję część przestrzeni tylko dla Was.Dzisiaj pierwsza wzruszająca opowieść. Jednocześnie zaznaczam, że Pani podpisująca się, jako „Kasia” wyraziła zgodę na publikacje – inaczej być nie może, obustronne zaufanie jest bezcenne.

*

Różne rzeczy mi się w życiu przydarzyły i nauczyły mnie nie negować zjawisk, których nie można zmierzyć, zważyć czy uchwycić na taśmie.

Mój dziadek zmarł 11 lat temu. Chorował od długiego czasu, ale nikt o tym nie wiedział, więc jego śmierć była dla wszystkich sporym zaskoczeniem. Nie jestem w stanie opisać bólu, który towarzyszył mi przez kilka dni od jego śmierci aż do dnia pogrzebu. Żyłam wtedy jakby za zasłoną, jakby wszystko, co się działo, nie dotyczyło mnie, jakby przydarzyło się komuś innemu. A świadomość tego, ze już nigdy go nie zobaczę, nigdy z nim nie porozmawiam – to była najgłupsza myśl, najbardziej nielogiczna, nieracjonalna i nieprawdziwa. Bo jak mogłam żyć w świecie, w którym go nie ma? Dlaczego słońce świeciło, psy szczekały, dlaczego świat nie stanął w miejscu?

A potem przyszedł sen – w noc poprzedzającą pogrzeb. Mój dziadek siedział w ogródku, w swoim ukochanym miejscu. Ubrany był w garnitur, w którym następnego dnia widziałam go w trumnie. Była piękna, słoneczna pogoda, zupełnie żadnego wiatru i normalne na wsi dźwięki też jakby przytłumione – bzyczenie pszczół, szczekanie psa, pianie koguta. Dziadek siedział na pniaku ściętego drzewa, który stał tam od zawsze. Był spokojny, uśmiechnięty. Wziął moją rękę w swoje spracowane dłonie i uśmiechnął się, głaskał mnie po ręku i powtarzał „moja kochana wnusia”. Rozpłakałam się, bo gdzieś podświadomie czułam, że to sen, że on umarł i już go nie ma, żeby głaskać mnie i nazywać swoją kochaną wnusią. I siedzieliśmy tak – ja płacząc, a on uśmiechając się, głaszcząc mnie po dłoni i powtarzając „moja kochana wnusia”, patrząc na swój ukochany ogródek, wypieszczone kwiaty i warzywa. W pewnym momencie na jego twarz padł promień słońca i zrozumiałam, że się ze mną żegna, bo nie zdążył tego zrobić za życia. Jakby tym głaskaniem chciał mi przekazać, że wszystko dobrze, że już nic go nie boli i mam nie płakać. Potem podniósł się, pocałował mnie w czoło i odszedł ścieżką, charakterystycznie powłócząc jedną nogą i jakby rozpłynął się w kolejnym promieniu słońca. I ten dźwięk szurania po żwirze słyszałam jeszcze kilka razy na jawie i uśmiechałam się wtedy, bo wiedziałam, że przyszedł doglądać swojego ogródka.

Rano w dniu pogrzebu obudziłam się dużo spokojniejsza, wręcz z ulgą. Byłam w stanie normalnie ubrać się, pójść do kościoła i trzymać za rękę moją mamę i młodszego brata.

Nikomu nie opowiadałam tego snu. A dziadek przychodzi do mnie we śnie zawsze, kiedy mam do podjęcia jakąś ważną decyzję. Nie zawsze są to dobre sny, czasem bardzo się go boję, bo wiem, że nie żyje i że nie powinno go tu być. Czasem są to sny pełne spokoju i miłości, jak ten. I nie mogę się doczekać kolejnego snu, żebym mogła mu powiedzieć, że zostanie pradziadkiem:)

Mam jeszcze sporo do napisania, dużo do opowiedzenia.  Zostawię, więc kolejne historie na kolejny raz. Pozdrawiam:)

 

Otagowano , , , , .Dodaj do zakładek Link.

6 odpowiedzi na „Historia opowiedziana sercem

  1. Best komentarz:

    Bardzo fajny blog +zapraszam do mnie 😉

    • ~Kasia komentarz:

      Czytając ostatnią historię Kasi wiele zrozumiałam,ponieważ moje doświadczenia,bardzo podobne do opisanych nie były dla mnie do końca zrozumiałe.Teraz zrozumiałam i jestem wdzięczna,ponieważ dzięki takiej interpretacji jest mi lżej.Dziękuję bardzo i pozdrawiam ,w szczególności moją imienniczkę-Kasię.

  2. ~mini komentarz:

    Ciekawy blog. Po raz pierwszy spotykam się z takim postrzeganiem zjawisk nadprzyrodzonych. Często opisuje się je z milionem nut napięcia, sensacji i bezsensownej grozy.
    Zapraszam do siebie i pozdrawiam.

  3. ~Izabella komentarz:

    Czytając tę opowieść kilkakrotnie miałam łzy w oczach i poczułam dreszcz przebiegający przez moje ciało. Moja historia jest niesamowicie podobna. Po śmierci dziadziusia miałam okropne poczucie żalu i tęsknoty, że dziadziuś nigdy się już do mnie nie uśmiechnie (a będąc tak wymęczony chorobą nie uśmiechał się od dłuższego czasu) i nie odezwie. Kilka dni po pogrzebie przyśnił mi się stojący w eleganckim garniturze w swoim ukochanym ogródku. Podszedł do mnie z tym swoim przepięknym uśmiechem, którego tak bardzo mi brakowało i pocałował mnie w policzek. W tym śnie poprosiłam aby nas odwiedzał, ale odpowiedział mi „Nie dziecko, dla mnie to już jest za daleko” powtórzył to zdanie jeszcze raz i się przebudziłam. Łzy ciekły mi po twarzy, a na policzku czułam wyraźnie pocałunek mojego dziadziusia…

  4. Krystyna komentarz:

    Babunia – tryskająca energią, z sercem na dłoni dla każdego, zawsze z uśmiechem twarzy – po upadku znalazła się w szpitalu ze złamaną nogą. Podczas odwiedzin, przy pożegnaniu, szepnęła mi, że wkrótce umrze, bo śniły jej się dwie ósemki – jedna byla czarna, mocna, a druga cienka i rwała się. To był sierpień. W ostatnim dniu tego samego roku – 1988, obchodziliśmy zarówno urodziny, jak i imieniny babci – Melanii. Za dwanaście dni Babunia przeszła do Krainy Zmarłych. Bardzo byłyśmy zżyte na codzień, kochające się, jej odejście, mimo przewidywań, było ogromnym ciosem dla mnie. Dotychczas nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele otrzymuję siły dzięki codziennym rozmowom, jej trosce o nas, modlitwie. Gdy odeszła czegoś zabrakło, a ja odczułam to, jako ubytek energii. Miłość, dobroć, troska jest ogromnym zastrzykiem wspierającej energii. Przez cały rok czułam Babcię wokół siebie, najbardziej w jej ukochanym ogrodzie. A to ruch listków w bezwietrznym dniu, to znowu kątem oka uchwycony ruch, choć nikogo nie bylo… Nadszedł ostatni dzień kolejnego roku, wspominaliśmy, jak radośnie było rok wcześniej. Tej nocy, podczas snu, ujrzałam wysoko na niebie ogromną jasność. Zbliżała się ona bardzo szybko w dół, w moją stronę. Najpierw myślałam, że to spadająca gwiazda, ale po chwili zobaczyłam rozradowaną twarz Babci. Sama twarz, tryskająca szczęściem zbliżyła się do mnie i cmoknęła w policzek. Obudziłam się ucieszona tym spotkaniem. Pomyślałam, że może Babcia, w dniu swojego święta, dostała jakiś prezent…może przeszła gdzieś dalej, wyżej i przyszla sie pożegnać, a może to była jej odpowiedź na nasze wspominkowe świętowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *