Julia,rubin i co z tego wynikło

Anna po raz kolejny przeliczyła tą marną resztkę gotówki, która pozostała w jej portfelu.

Nic tylko siąść i płakać w dodatku z znikąd pomocy. Marka, jej męża, internowano zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Kilku bliskich przyjaciół, którzy służyli pomocą, zwłaszcza finansową, spotkał podobny los.

Mama Anny, emerytowana nauczycielka, robiła, co mogła, aby ulżyć córce w trudnej sytuacji, jednak utrzymanie czteroosobowej rodziny to nie przelewki. Anna pochodziła z familii, której członkowie przed II Wojną Światową stanowili elitę finansową kraju. Bogaci mężczyźni poślubiali zubożałe arystokratki, aby dodać sobie splendoru. Brylowali na salonach w Rzeczypospolitej i za granicą .Piękne i bezpieczne czasy!

Niestety nowa władza odebrała im wszystko. Również życie .

Anna popatrzyła na swoje śpiące dzieci – Boże! Co ja mam zrobić? Jak żyć? Ci czerwoni złodzieje nas wykończą! Płakała jeszcze długo wtulona w piżamę Marka, wreszcie nad ranem zasnęła.

Sen, który miała tej nocy pobił na głowę wszystkie inne. Ukazała jej się, bowiem ciotka Julia, osoba znana Annie jedynie z kliku zdjęć ocalałych z wojennej zawieruchy. Elegancka, bardzo dystyngowana pani siedziała w fotelu i gestem przywoływała Annę do siebie. Oszołomiona i nieco wystraszona kobieta podeszła do swojej antenatki. Anno, powiedziała ciotka – znam twoje problemy, mogę je rozwiązać!

Idź na cmentarz do naszego grobowca rodzinnego, tam znajdziesz ratunek! Klucz jest u twojej matki. Kocham ciebie i twoje dzieci mnie to już do niczego nie potrzebne.

Anna obudziła się zlana potem. Pomyślała, że te informacje trzeba sprawdzić. Rano odwiedziła ją matka, Anna opowiedziała jej swój sen i zapytała o klucze?

Dziecko mam te klucze nie wiem tylko czy istnieje zamek, który można nimi otworzyć. Poza tym jest zima, śnieg po kolana, dojechać trzeba, a to ze 20 kilometrów. To tylko sen , daj spokój !

Anna, jak każdy zdesperowany człowiek, była gotowa chwycić się nawet brzytwy.

Dzieci zostawiła pod opieką matki, transport zapewnił usłużny sąsiad pracujący jako konwojent w Społem. Tym sposobem dotarła na cmentarz. Mama miała rację wszędzie mnóstwo śniegu, ale dla zdeterminowanej kobiety przeszkody nie istnieją. Kiedy przedarła się do grobowca była zdyszana i zlana potem. Drzwi wejściowe wydawał się być nienaruszone. Zmarzniętymi rękoma sięgnęła po klucz i po około piętnastu minutach tej nierównej walki udało jej się przekręcić zapadkę . Następny etap to otwarcie drzwi. Anna walczyła ze zwałami śniegu, aby chociaż uchylić te ciężkie, okute wrota. Wreszcie znalazła się w środku, gdzie przywitał ją charakterystyczny zapach stęchlizny i kompletne ciemności. Odruchowo sięgnęła do torby – kochana mama pomyślała o wszystkim –latarka uratowała sytuację.

Anna ostrożnie zaczęła schodzić po zmurszałych stopniach. Na ostatnim z nich poślizgnęła się i runęła w dół, waląc przy tym głową o coś twardego. Przez kilka minut była zamroczona, po omacku znalazła latarkę i ponownie ją włączyła.

Widok, który ukazał się jej oczom był zgoła nieciekawy. Anna siedziała pomiędzy rozpadającymi się trumnami, z których wystawały kości jej przodków. Choć brzmi to makabrycznie – nie czuła ani obrzydzenia, ani strachu. Zlustrowała wnętrze, jej uwagę przykuła otwarta trumna, przy, której spostrzegła błyszczący przedmiot. Był to pierścionek z bardzo dużym oczkiem. Zajrzała do wnętrza trumny znalazła tam woreczek i pudełko, właściwie szkatułkę.

Nie zastanawiając się długo zapakowała wszystko do swojej torby, wyszła z grobowca zamykając drzwi. Szczęśliwie sąsiad wracający z trasy czekał na nią w umówionym miejscu.

Czemu tak dziwnie jej się przyglądał zrozumiała dopiero w domu. Miała rozczochrane włosy i siniak na policzku. Wyglądała jak straszydło. Czasy były jednak takie, że ludzie woleli nie pytać.

Zawartość woreczka stanowiło dziesięć złotych rubli. Szkatułka skrywała sporo biżuterii, a pierścionek był przecudnej urody. Matka Anny zrobiła znak krzyża i powiedziała, że za duszę Juli trzeba zamówić mszę.

Następnego dnia Anna udała się do sklepu z antykami, prowadzonego przez zaufanego przyjaciel jej ojca. Obejrzał przedmioty, wycenił jako bardzo wartościowe i kazał je dobrze schować. Zaproponował Annie pośrednictwo w sprzedaży pierścionka, który nie dość, że w oprawie posiadał duży rubin to i wartość kolekcjonerską miał niemałą.

Dzięki tym precjozom Anna przeżyła złe czasy, mogła też pomóc innym kobietom, które po 13 grudnia znalazły się w podobnej sytuacji.

Dziś Anna i jej mąż są zamożnymi ludźmi i żyją spokojnie. Anna śledzi zawzięcie wszystkie aukcje i często zagląda do sklepów z antykami. Bardzo pragnie odkupić przedmioty, które kiedyś należały do jej rodziny.

Nigdy nie wiadomo, kiedy się znowu przydadzą.

Otagowano , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Jedna odpowiedź na „Julia,rubin i co z tego wynikło

  1. ~Anastazja komentarz:

    Sądzę, że kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy Anna ujrzy na jednej z aukcji to, co należało do jej rodziny i odzyska choćby najmniejszą część 'bogactwa serca rodziny’ co pozwoli jej na uspokojenie duszy choć w małej części.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *