Tematyka klątw i uroków rzucanych” na zmówienie” to niestety aktualny i można powiedzieć ponadczasowy temat. Zawsze znajdą się ludzie, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko. Nie wiem czy są oni do końca świadomi konsekwencji swoich czynów. Oczywiście nie mam na myśli zła wyrządzanego tu i teraz. Skalę następstw podjętych działań mierzą przecież (jakkolwiek to brzmi) zadowoleniem klientów. Chodzi mi o ich własny rozwój duchowy, a właściwie o zapaść jaka następuje w wyniku zła, które świadomie kreują i kierują wprost w bliźniego swego. Pozostawmy to jednak ich własnym wyborom.
Technicznie rzecz biorąc usługowe rzucanie klątw jest jak najbardziej wykonalne. Jeśli osoba rozumie czym jest myśl i związany z nią potencjał, może używać technik pracy z energiami w dowolnym celu. Czy jest to sztuka magiczna ? Tak. Nie ma czarnej i białej magii. Jest magia. We Wszechświecie wszystko po prostu jest. Ołówkiem można wykonać przepiękny rysunek, ale komandosi uczeni są nim zabijać. Arszenik może być zarówno lekarstwem jak i trucizną. Bez Słońca nie byłoby możliwe życie na Ziemi , ale to samo Słońce może zniszczyć naszą planetę. Wszystko po prostu jest. Intencja z jaką sięgamy po ołówek decyduje o tym jaka energia przeważy w danej chwili.
Odpowiednio wzmocniona i ukierunkowana intencja (w tym wypadku negatywna) zrobi swoje. Osoba, która klątwę rzuca po prostu z małego pocisku tworzy ładunek dużego kalibru. Jednak tak jak w przypadku broni palnej większy ładunek wymaga większego nakładu środków. Innymi słowy tę dodaną energię trzeba pozyskać. Istnieje kilka możliwości. Osoba przeprowadzająca rytuał czerpie ją z własnych zasobów w co wątpię. Pobiera z kompletnie nie świadomego klienta, który naiwnie myśli, że płaci za wykonaną usługę tylko pieniędzmi. Względnie pobiera energię z przyrody na przykład unicestwiając zwierzę.
Bardzo lubię łacińską sentencję „Verba docent, exempla trahunt” -Słowa uczą, przykłady pociągają. Nie ma to jak klasyka. Lapidarnie , mądrze i prawdziwie. Posłużę się historią autentyczną, która oddaje istotę sprawy.
Bohdan swoje imię otrzymał nieprzypadkowo. Urodził się w małżeństwie polsko- ukraińskim (to imię popularne od zawsze w obu kulturach) w dodatku jako wymodlony (od Boga dany) potomek. Zawsze był dzieckiem niezwykłym. Rosły i silny, ale zamknięty w sobie, małomówny odludek. Chłopiec bardzo szybko zauważył, że jego kontakty z przyrodą, zwłaszcza ze zwierzętami różnią się od relacji innych osób. Bohdan panował nad nimi i w niezrozumiały dla siebie sposób narzucał im swoja wolę. W miarę jak dorastał jego umiejętności ewaluowały wraz z nim. Metodą prób i błędów doszedł do wniosku, że to samo można robić z ludźmi. Wszystko było dobrze dopóki nie wpadał w gniew, wtedy nie panował nad swoimi myślami i talentami. Przez wiele lat nikt nie kojarzył pewnych zdawałoby się oczywistych faktów. Kiedy kolega pokłócił się z Bohdanem następnego dnia został pogryziony przez własnego psa. Surowy nauczyciel stracił palec podczas prac gospodarskich na własnym podwórku. Stało się to w dziwnych okolicznościach, których poszkodowany nie potrafił racjonalnie wyjaśnić.
Bohdan podczas wojny, stał się legendą swojego oddziału partyzanckiego. Zaczęło się od tego, ze razem z kolegą uciekli konwojującym ich Niemcom. Ukryli się w lesie. Niemcy puścili w pościg psy tropiące. Kiedy zwierzęta znalazły się w zasięgu wzroku Bohdana zatrzymały się, a po chwili uciekły z piskiem. Bohdan tłumaczył koledze, że na wsi ludzie nie takie sztuczki potrafią robić. Tamten chyba nie do końca uwierzył. Bohdan potrafił wydostać się z każdej obławy, szybko zyskał opinię największego „kozaka” w oddziale. Jego zdolności objawiły się po raz kolejny w obecności innego partyzanta i to w sposób niezwykle spektakularny. Otóż znaleźli się w gospodarstwie tegoż kolegi i traf chciał, że zastał ich tam niemiecki patrol. Dzień był niezwykle upalny i mężczyźni myli się akurat przy studni, kiedy na podwórze weszło dwóch Niemców. Jedni i drudzy byli chyba jednakowo zaskoczeni. Niemcy wycelowali w ich stronę broń nerwowo przy tym pokrzykując. Kolega Bohdana zaczął robić w myślach rachunek sumienia, zdawał sobie bowiem sprawę, że nie dobiegnie do swojej broni wystarczająco szybko. Bohdan nie przejmując się niczym szedł w stronę żołnierzy , miał uniesione ręce, przy czym wykonywał dłońmi dziwne ruchy. W pewnej chwili obaj żołnierze chcieli użyć broni, jednak ewidentnie ich automaty zablokowały się . Bohdan błyskawicznie rzucił się na jednego z Niemców, a kolega wyciągnął nóż z cholewki buta i trafił nim celnie w drugiego. Wieczorem zakopali ciała w lesie. Jakby to ująć, legenda nabrała rumieńców. Kiedy nastała władza ludowa, nagrodzono jego dokonania, jako że walczył w szeregach jedynie słusznej partyzantki. Pełnił różne funkcje. Dorobił się sporego majątku. W wyniku konfliktu z przełożonym Bohdan stracił wiele przywilejów, a i niejeden kolega odwrócił się od niego. Wtedy objawiła się światu jego mroczna strona. Używał swoich talentów bez skrępowania i bez ograniczeń. Przy okazji wdał się też w nielegalne interesy. Niektóre opowieści o jego wyczynach budzą grozę. Według relacji jego sąsiadów sprowadził chorobę nawet na dziecko. Wziął w ten sposób odwet na milicjancie, który prowadził sprawę kradzieży olbrzymich ilości drzewa z okolicznych lasów. Milicjant był bardzo ambitny i wpadł na właściwy trop . Bohdan publicznie zagroził, że jeśli ten od sprawy nie odstąpi to on sprowadzi na jego dom chorobę. Śledztwo trwało mimo gróźb do momentu, kiedy córka milicjanta zachorowała. Dziewczynką zajęli się najlepsi lekarze, żaden jej nie pomógł, mało tego lekarze nie potrafili jednoznacznie zdiagnozować samej choroby. Wtedy ojciec dziewczynki się poddał. Sprawa ucichła, a miesiąc później dziecko było w pełni sił. Sąsiedzi unikali Bohdana czemu trudno się dziwić.
Wiadomo, że wszystko ma swoją cenę. Bohdan otrzymał swój rachunek pod koniec długiego życia. Zmarła mu żona, a następnie zdiagnozowano u niego raka kości. Umierał długo i boleśnie. Jego syn zapewnił mu doskonałą opiekę, również pielęgniarską. Niestety w ostatnim stadium nawet morfina nie przynosiła już ulgi. Sąsiedzi modlili się za niego mimo wyrządzonych krzywd. Widocznie byli to ludzie rozumiejący wyższość misterium śmierci nad błędami popełnionymi za życia.
Czasami zdarza się, że otrzymujemy niezwykłe zdolności. Jeśli używamy ich w obronie własnej czy w innym celu, ale bez szkody dla kogokolwiek, jest to piękny dar. Niestety pycha ludzka powoduje, że łatwo przekraczamy dopuszczalne granice. Warto też pamiętać, że wszystko w życiu jest oddawane.
Tekst ten dedykuję wszystkim, którzy jeszcze nie popełnili brzemiennego w skutki błędu jakim jest „zamawianie uroków”.
Chciałabym się dowiedzieć, jak wygląda sprawa uroków od strony ofiar, na które takowe uroki zostały rzucone. Jak można się przed tym bronić? Czy to w ogóle możliwe? Jak pozbyć się takiego uroku? Kiedyś czytałam o szeptuchach, które się tym zajmują, ale czy tylko one?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Witam, bardzo proszę o zezwolenie na umieszczenie na nowo tworzonym forum ezoterycznym tematow o klatwy i uroki wraz z umieszczeniem autora, strony internetowej.
Temat jest bardzo pięknie opisany i może być przydatny osobom potrzebującym lub szukającym wiedzy, zapraszam również na forum w tworzeniu wraz z nami mocnych podstaw przydatnych ludziom…
Pozdrawiam serdecznie Dorota
Oczywiście – zgadzam się na wykorzystanie tekstu. Napisałam kilka słów w wiadomości prywatnej.
Nie można rzucać klątw dzięki znajomości pracy z energiami – gdyby było można to byśmy zabijali się na wojnach klątwami a nie karabinami – tu gość dobrze wyjaśnił http://kosmiczne-bzdury.pl/czy-istnieja-klatwy/ – jakhby było inaczej to „magicy” byliby wszechmocni a nie są