Niezwykle interesujący list – polecam

Zupełnie przypadkowo trafiłem na Pani bloga. Przeczytałem wszystkie wpisy. Wysłuchałem też rozmowę z Panią. Największe wrażenie zrobił na mnie wpis gdzie opisana jest historia żołnierza, który usiłował popełnić samobójstwo. Jest to również moja historia i dla tego postanowiłem do Pani napisać. Chciałbym aby ludzie zrozumieli, że samobójstwo niczego nie rozwiązuje, a jedynie odbiera coś bardzo ważnego. Odbiera życie, czyli możliwość działania, zmiany, przebywania z bliskimi. Nie jestem filozofem, jestem można powiedzieć praktykiem i na tej podstawie ośmielam się zabrać głos.

Mój ojciec to człowiek sukcesu, as nad asy we wszystkim, co robi. W atmosferze tego właśnie sukcesu wychowywałem się ja i moja starsza siostra. Ona sobie z tym wszystkim radziła, ja niestety nie. W klasie maturalnej zakochałem się bez pamięci. Dziewczyna mnie rzuciła dla innego. Opuściłem się w nauce. Na dodatek nie zdałem egzaminu na Prawo jazdy. Doszedłem do wniosku, że jestem zerem i mój ojciec ma rację kiedy mi to wytyka. Postanowiłem skończyć ze sobą na zasadzie „ kończ waść wstydu oszczędź”. Siostra studiowała w Warszawie, rodzice wybierali się na bal karnawałowy. Miałem czas i miejsce żeby zrobić, co zaplanowałem. Kiedy pojechali odczekałem dłuższą chwilę, a potem podciąłem sobie żyły. Uratowała mnie moja mama. Tak na marginesie to mam wrażenie, że matki mają jakiś radar, który działa w chwili zagrożenia życia dziecka. Nie ja jeden tego doświadczyłem. Ale to temat na inną dyskusję. Mama opowiadała, że kiedy przyjechali na miejsce mojego ojca jak zwykle otoczył wianuszek ludzi, którzy chcieli z nim coś załatwić. Chwilę rozmawiała z jakąś znajomą, a potem usiadła przy stoliku. Nagle zrobiło jej się bardzo zimno. Zmieniła miejsce, wypiła kawę, ale to uczucie zimna cały czas się nasilało. W końcu czuła się tak źle, że chciała już tylko wrócić do domu. Ponieważ nie udało się jej znaleźć ojca. Poszła do szatni, ubrała się i wyszła przed budynek. W tym momencie przypadkiem(???) podjechała taksówka ze spóźnialskimi gośćmi. Mama wsiadła do niej i pojechała do domu. Przez całą drogę dzwoniła zębami z zimna. Była przekonana, że atakuje ją jakaś ciężka infekcja. Po wejściu do domu zauważyła światło w łazience. Dalej wiadomo wyciągnęła mnie z wody, wezwała karetkę. Ojciec zorientował się, że mama odjechała dopiero po dwóch godzinach. Podkreślam ten fakt, gdyż oddaje jego stosunek nie tylko do mamy, ale do nas wszystkich. Potem był szpital, terapia, foch z przytupem w wykonaniu ojca oraz wielkie oddanie i determinacja mojej mamy.

Kiedy traciłem przytomność w wyniku upływu krwi, miałem wrażenie, że odklejam się od ciała. Ta „odklejona” część jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazła się w innym świecie. Opis idealnie pasuje do tego, co zobaczył Pan z wcześniejszego wpisu. Miejsce ciemne, bagniste, mroczne i pozbawione nadziei. Kupiłem książkę doktora Alexandra i jego „świat widziany z perspektywy dżdżownicy” też miał wiele cech mojego widzenia. Cały czas kołatała mi w głowie jedna myśl” nikt mnie tu nie kocha”. W pewnej chwili stanął przede mną jakiś człowiek (istota?) zapytałem gdzie jestem, a on mi na to „daleko od Boga”. Zapytałem gdzie jest Bóg „Bóg jest źródłem , a źródło jest tam” wskazał ręką przed siebie. „Co mam robić?” odpowiedział „Pij ze źródła, żyj”. Nie zapomnę tych słów nigdy. Kiedy odzyskałem przytomność w swoim obolałym ciele, zobaczyłem mamę i światło słoneczne, byłem rad, że wróciłem. Może to brzmi ckliwie, ale cieszyło mnie wszystko. Powoli zrozumiałem, że nie żyję dla zaspokajania ambicji mego ojca. Skończyłem resocjalizację, obecnie zaocznie kształcę się w kierunku psychoterapii. Jestem z dziewczyną, która mnie kocha i rozumie. Dzięki uczestnictwu w warsztatach dla moich podopiecznych nauczyłem się prawidłowo wykonywać czynności ratownicze. W zeszłym roku nad jeziorem uratowałem w ten sposób tonącego. Moja krew( mam rzadką grupę) uratowała życie małej dziewczynki. Nie piszę o tym żeby się chwalić tylko uświadomić innym, że nasze życie ma sens zawsze. Mało tego możemy swoją obecnością wpływać na życie innych i nie koniecznie są do tego niezbędne pieniądze.

Napisano tysiąc książek w stu językach na temat duszy ludzkiej i życia „po życiu”. Ja uważam, że życie trwa nieprzerwanie . Zmieniamy tylko formę z fizycznej na energetyczną nadal pozostając sobą. Zgodzę się z Panią, że tak naprawdę wracamy do domu. Wracamy tam skąd przyszliśmy. Cel pobytu na Ziemi w postaci fizycznej każdy z nas prędzej czy później odnajdzie samodzielnie. Kto wie może jeśli nie odnajdzie go za pierwszym razem to dostanie drugą szansę?

Zgadzam się, a nawet proszę o opublikowanie tego listu na blogu. Jeśli przeczytają go rodzice to proszę aby pamiętali ,że dzieci nie mogą być częścią ich planu na życie. Nie rozszerzajcie swoich ambicji i aspiracji na dzieci. To się zawsze źle kończy. Może nie tak dramatycznie jak w moim wypadku, ale zawsze ze szkodą dla dziecka.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich Czytelników i przepraszam jeśli nadmiernie się rozpisałem.

Otagowano , , , .Dodaj do zakładek Link.

5 odpowiedzi na „Niezwykle interesujący list – polecam

  1. ~nimwe komentarz:

    Niezmiernie mnie ta historia wzruszyła, ponieważ sama mam takiego ojca. Niestety matka wybrała „jego stronę”. Teraz jestem silniejsza, bo po wielu perypetiach życiowych wybrałam swoją drogę. Z rodzicami nie mam żadnego kontaktu, ponieważ nie chcą mnie znać.
    Dziękuję za tą historię. Myślę, że przyda się wielu osobom w podobnej sytuacji.
    Trzeba tak żyć, żeby stając przed lustrem pod koniec życia móc popatrzeć się sobie w oczy.

    Pozdrawiam ciepło

  2. ~gejzerka komentarz:

    Każdy z nas ma coś do przeżycia i do przekazania innym. Ten wpis uświadamia, że czasem najbliższy nam człowiek staje nam na drodze, utrudniając pójście własną drogą, pozbawiając woli walki o siebie. Dowartościowywanie się kosztem własnych dzieci nie pomaga im lecz podcina skrzydła. Szkoda. Spotkałam i spotykam na swej drodze młodych ludzi, wrażliwych, utalentowanych z bardzo niską samooceną. Wspierając ich staram się dać to, czego nie otrzymali w dzieciństwie. Dobrze, że ludzie otwierają się na innych i opowiadają swoje przeżycia, i dobrze, że jest ktoś, komu mogą przekazać swoje historie. Dziękuję za ten wpis i serdecznie pozdrawiam

  3. ~sarna komentarz:

    Madry czlowiek. Mlody, madry czlowiek.
    Dziekuje za Twoja historie.

  4. ~ola komentarz:

    Świetnie się czyta, niesamowita historia. 🙂

  5. ~Radek komentarz:

    Bardzo wyjątkowa i wzruszająca historia…
    Dziękuję, że ją Pan opisał i podzielił się nią z innymi 🙂
    Pozdrawiam serdecznie !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *