Odpowiadam na Państwa pytania cz.3

Mili Państwo dziękuję za wszystkie maile i jeszcze raz proszę o cierpliwość. Postaram się, aby żadne pytanie nie pozostało bez odpowiedzi.

Jedno z pytań troszkę mnie zaskoczyło: „Czy Pani ma pretensje do lekarza, który nie chciał już Pani reanimować?” Drodzy Państwo lekarz, o którym wspomniałam robił to, co do niego należało. Miał tylko mniej samozaparcia niż jego kolega. Przecież od tamtych zdarzeń minęło grubo ponad dwadzieścia lat. Wtedy używana była inna aparatura, obowiązywały zapewne kompletnie inne procedury medyczne itd. Absolutnie nie mam żadnych pretensji, opieka medyczna była świetna i wszyscy bardzo się starali. Pracownicy szpitala okazali mi dużo serca. Poza tym odnotowano przypadki gdzie zespół medyczny zaprzestał reanimacji i stwierdzono zgon pacjenta, a ten po minucie czy dwóch samoistnie ożył. Jest takie nieco humorystyczne powiedzenie, „Jeśli pacjent chce żyć medycyna jest bezsilna” w tej chwili puszczam do Państwa oczko i tym akcentem proponuję zakończyć temat.

Pytacie Państwo czy osoby w stanie śpiączki słyszą i widzą, co się wokół nich dzieje. Przyjmując, że świadomość znajduje się jednak poza ciałem fizycznym lub innymi słowy nie utożsamiając mózgu z istota świadomości, myślę, że osoby w tym stanie mają wgląd w rzeczywistość. Istnieje bardzo wiele relacji, które to potwierdzają. Przy tej okazji opisze pewne wydarzenie. Jakiś czas temu miałam zajęcia z indiańskim uzdrowicielem, opowiadał bardzo ciekawą historię. Mianowicie pomagał grupie archeologów prowadzącej badania w Ameryce Północnej. Wśród pracowników naukowych był młody doktorant i jednocześnie świeżo upieczony małżonek Mark. Wraz z żoną niedawno przeprowadzili się do Anglii i nie mieli tam jeszcze zbyt wielu znajomych. Mężczyzna często dzwonił do żony. Starsi koledzy nieraz sobie trochę z niego żartowali. Pewnego dnia żona nie odebrała telefonu. Próbował wielokrotnie, ale bez rezultatu. Ta sama sytuacja powtórzyła się następnego dnia. Mężczyzna był coraz bardziej zaniepokojony. Oczywiście zadzwonił do kolegi z prośbą, aby poszedł i sprawdził, co się dzieje. Niestety kolega nie zastał żony w domu. Mało tego sąsiadka powiedziała, że nie widziała kobiety od kilku dni. Ponieważ rodzice Marka i jego żony nie mieszkali w Anglii postanowił rzucić wszystko i wracać do domu. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. To przecież drugi koniec świata. Na dodatek w miejscu gdzie naukowcy mieli obóz rozszalała się burza, która poczyniła spore szkody. Następnego dnia jeden z Indian powiedział, że jego krewny, który „potrafi widzieć rzeczy na odległość” pomoże młodemu uczonemu. Po pewnych przygotowaniach Indianin zapadł w trans. (Oczywiście w tym samym czasie Mark robił wszystko, aby jak najszybciej dostać się do Anglii). Po zakończeniu swojej medytacji, Indianin poinformował go, że dobrze robi wracając, ponieważ jego żona utraciła częściowo kontakt z ciałem i jest w szpitalu. Obiecał, że poprzez swój totem będzie się nią opiekował. W tamtej chwili otrzymane informacje na pewno nie podtrzymały Marka na duchu. Po różnych perypetiach dotarł do miejsca zamieszkania. Dzięki pomocy policji odnalazł żonę. Okazało się, że kiedy biegała po parku została napadnięta. Ktoś wyżej wycenił wartość gadżetów, jakie miała przy sobie niż jej życie. Kiedy odzyskała przytomność i nieco doszła do siebie opowiadała Markowi, że spontanicznie opuszczała ciało. Bała się tego, ale pojawił się pies, który jej towarzyszył i dodawał otuchy. Żona Marka znała imiona osób, które się nią opiekowały i rozróżniała te osoby po odzyskaniu przytomności. Kojot to zwierzę totemiczne Indianina, który obiecał opiekować się nią i mentalnie pokonał spory dystans, aby tego dokonać.

Kolejny przykład – mail od czytelnika:

„ Motocykle to moja największa życiowa pasja. Kiedy miałem dziewiętnaście lat przytrafił mi się wypadek. W wyniku obrażeń głowy zapadłem w śpiączkę. W tym samym czasie mój dziadek, który chorował na Alzheimera praktycznie też stracił kontakt ze światem. Na prawdę ta moja Mama to dzielna babka, jak ona to wszystko przetrzymała to nie wiem. W szpitalu słyszałem wszystkie odgłosy i słyszałem jak Mama płakała. Najbardziej niesamowite było coś innego. Którejś nocy, kiedy gwar szpitalny zmalał usłyszałem głos dziadka. Wołał mnie. To jest tak dziwne, że trudno dobrać odpowiednie słowa. Po prostu wyskoczyłem z ciała i znalazłem się w takiej szarej kuli. Nagle w tej kuli znalazł się też mój dziadek. Rozmawiałem z nim i był całkiem normalny, taki jak przed chorobą. To się zdarzyło jeszcze dwa razy. Na koniec zapytałem dziadku, co ja mam zrobić, nie umiem się obudzić? A on na to wiem to jest straszne ja też nie potrafię się obudzić. W końcu mi się udało i wyszedłem ze śpiączki. Dokładnie miesiąc później umarł dziadek. Mama to bardzo przeżywała. Nie było mi łatwo, ale opowiedziałem jej o kuli i o rozmowach. Powiedziała, że to jej bardzo pomogło i zrozumiała jak dziadek się męczył. Nie umarłem, a jednak byłem poza ciałem. „

Oczywiście są osoby, które po wybudzeniu niczego nie pamiętają. Nie jesteśmy tacy sami. Nawet biorąc pod uwagę normalny, zdrowy sen inaczej zasypiamy, inaczej się budzimy i śnimy. Budzimy się pamiętając każdy szczegół lub nie pamiętając ani jednego elementu z naszego snu. Tak czy inaczej personel medyczny zawsze zaleca kontakt z pacjentem w śpiączce. Rekomendowane metody to dotykanie, masowanie, czytanie książek i ogólnie rzecz biorąc zachowanie identyczne jak wobec osoby przytomnej.

Nie sądzę aby zalecali to wszystko bez kozery.

Otagowano , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *