Spektakl „Zdążyć przed Panem Bogiem” w tyskiej Andromedzie

 

 

W ubiegłą niedzielę miałam zaszczyt i przyjemność gościć w tyskiej Andromedzie, gdzie wystawiono sztukę „Zdążyć przed Panem Bogiem” w reżyserii Jerzego Mazura. Jest to sceniczna adaptacja książki Hanny Krall (pod tym samym tytułem) opartej na wywiadzie z Markiem Edelmanem. Postaci miary Edelmana przedstawiać nie trzeba. Legendarny przywódca powstania w getcie warszawskim, działacz społeczny, lekarz kardiolog. O takich ludziach mówi się „żywy pomnik”, chociaż śmiem przypuszczać, że doktor Edelman nie byłby tym określeniem zachwycony.

Jerzy Mazur zaadaptował książkę, wyreżyserował jej sceniczną wersję i genialnie wcielił się w postać Marka Edelmana. Partnerowała mu Joanna Cichoń, jako Hanna Krall. Dwójka wspaniałych aktorów o wielkim doświadczeniu scenicznym i (odrzućmy fałszywą skromność) talencie, którego niejeden celebryta mógłby im pozazdrościć. Osobiście uwielbiam barwę głosu Pana Mazura. Jest jedyna w swoim rodzaju i nadaje każdej wypowiedzianej kwestii unikalny charakter.

W dzisiejszych czasach kicz i komercja wydają się przejmować władze nad światem sztuki. Na wielu portalach w rubryce „kultura” często znajdujemy wzmianki o wybrykach pijanych celebrytów, miast informacji o ciekawych wydarzeniach artystycznych. Tan stan rzeczy nie napawa optymizmem. Tym bardziej chapeau bas! przed artystą, który odważył się wziąć na warsztat tak trudną literaturę faktu. Artystą, który zdecydował się przemówić raz jeszcze do ludzkich sumień i przypomnieć, że to ludzie ludziom zgotowali tak okrutny los. Takich refleksji nigdy za wiele. Zwłaszcza w obliczu zdarzeń, o których w ostatnich dniach i tygodniach jest głośno.

Edelman ustami Jerzego Mazura przedstawia rzeczywistość miejsca śmierci, przestrzeni zdehumanizowanej, nieludzkiej. Na takiej płaszczyźnie zdarzeń, granice między dobrem a złem zacierają się, a cała ludzka uwaga skupiona jest na tym jak przeżyć kolejny dzień. Kiedy głód jest wielki, przejmuje władze nad człowiekiem. Jedynym sędzią staje się instynkt, a ten każe przetrwać za wszelką cenę, nawet za cenę sumienia. Jak widać z historii człowiek przyzwyczaja się do zła i milcząco na nie przyzwala.

Spirala zła i nienawiści nakręca się każdego dnia. Jesteśmy bombardowani tragicznymi informacjami. Codziennie oglądamy obrazy z miejsc zamachów lub wojen. Z trwogą myślę, że w niedługim czasie zło spowszednieje i przestanie wywierać na nas jakiekolwiek wrażenie. Po ostatnich zamachach terrorystycznych z ust prominentnych polityków tak polskich jak zagranicznych padły znamienne oświadczenia „Musimy się do tego przyzwyczaić, Europa zmieniła się i nie jest już bezpiecznym rajem. Służby nie są w stanie wytropić każdego zamachowca. Trzeba wzmóc czujność obywatelską”. Innymi słowy mamy żyć w stanie permanentnego zagrożenia i karmić STRACH. Nie wiem, komu jest to na rękę, ale zmierzamy w bardzo niekorzystnym kierunku. Niepokój, długotrwałe poczucie zagrożenia, niepewność jutra to droga na skróty wiodąca wprost do ciężkich chorób. To trucizna wyniszczająca człowieka fizycznie i psychicznie.

Cieszymy się, że w kolejnym zamachu nie zginął żaden Polak. Pewnie Niemcy, czy Belgowie mają tak samo. W getcie też ludzie cieszyli się, że to sąsiadów popędzono na Umschlagplatz, a im darowano kolejny dzień życia. Zbyt mocne porównanie? Nie, wydaje mi się, że bardzo adekwatne do sytuacji. Relatywizm moralny działa jak miecz obosieczny. Inspiracja do działań wojennych w Syrii czy Iraku miała swoje źródło również w Europie. A wiadomo nie od dziś, że kto wiatr sieje ten burze zbiera. Owszem ciągle jeszcze znajdujemy w sercach miejsce na współczucie, ale w miarę wzrastającej liczby ludzkich dramatów, może zacząć go ubywać.

Czujemy się zagubieni, szukamy oparcia, pojawiają się hasła o potrzebie silnego przywództwa, reaktywują się tak zwani narodowcy. Czy my już tego nie przerabialiśmy?

Europa ma obowiązek bronić swoich wartości i czym prędzej wyjść ze stanu odrętwienia. Powinno się to stać zanim koło historii zatoczy pełen obrót i zanim politycy będą mogli: „obiecać tylko krew, trud, łzy i pot”[1]. Humanizm to wielka rzecz. Nie pozwólmy odebrać sobie tego, co szlachetne i prawe. Wszystko można przeprowadzić pokojowo i z zachowaniem najwyższych wartości.

Dzisiaj „Teatr sumienia” jest potrzebny bardziej niż kiedykolwiek. Przedstawienia dające obraz prawdy o człowieku stojącym twarzą twarz ze złem, o człowieku zmuszonym podejmować decyzje pryncypialne, winny być promowane. Tego rodzaju sztuka kształtuje osobowość i przynajmniej po części przygotowuje nas abyśmy w chwili ważnej zachowali się tak jak należy.

Panie Jerzy – dziękuję raz jeszcze!

Na zakończenie dodam, że dotychczasowy dyrektor Teatru Małego w Tychach Andrzej M. Marczewski nie będzie dłużej pełnił tej funkcji, co odnotowuję z wielkim żalem.  Jest to duża strata dla miasta i dla Teatru Małego. Obawiam się, że niepowetowana.

 

[1] W. Churchill, Mowa inauguracyjna w Izbie Gmin, 13 maja 1940 roku

 

Otagowano , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *