„Sumienie zawsze mamy przy sobie ” cz. II

Przedstawiam dalszy ciąg historii „domu przy wierzbach”.

Pani Marylka postanowiła wyjechać w podróż sentymentalna do krainy dzieciństwa. Urodziła się we Lwowie i chciała koniecznie odwiedzić swoje ukochane miasto oraz dawno niewidzianych przyjaciół. Małgosia obawiała się czy starsza pani wytrzyma trudy podróży. Pani Marylka nie ustąpiła. – Jeśli nie teraz to, kiedy? Młodsza już nie będę.- Odpowiedziała stanowczo. Małgosia pomogła jej załatwić wszystkie formalności, razem wybrały się na zakupy. Pani Marylka chciała ofiarować przyjaciołom piękne i bardzo osobiste prezenty. Ona i jej mama zawdzięczały tej rodzinie życie.

Po powrocie Marylka odwiedziła Małgosię hojnie obdarowując lwowskimi pamiątkami i przepysznymi słodyczami. Małgosia z przyjemnością zauważyła, że ta wycieczka podziałała na Marylkę niczym pobyt w ekskluzywnym sanatorium. Wyglądała młodziej, promiennie i radośnie.

Dziecko zanurzyłam się w rzece wspomnień. Moje dzieciństwo było dostatnie i radosne. Otaczało mnie wielu mądrych, kochających ludzi. We Lwowie wszystkie wspomnienia ożyły. Odwiedziłam wiele ważnych dla mnie miejsc. Wiesz, co jest najciekawsze, magia smaków. Kiedy tylko jadłam jakąś potrawę czy słodki przysmak, znany i zapamiętany wcześniej, natychmiast przypominałam sobie mnóstwo twarzy, rozmów i sytuacji.  To było niesamowite. Cały ten czas moi przyjaciele serdecznie się mną zajmowali. Było wiele łez, ale jeszcze więcej radości. Mam też radę dla ciebie. Tak się złożyło, że kiedy wysiadałam z autokaru potknęłam się i uderzyłam w kolano. Myślałam, że skończy się na siniaku, ale kolano spuchło i bolało. Moi przyjaciele zawieźli mnie do zielarki. Często korzystają z jej pomocy, ponieważ mieszka w tej samej miejscowości. Obawiałam się trochę czy uda mi się z nią porozumieć. Los nade mną czuwał, mówiła dobrze po rosyjsku. Ponieważ przyjaciele zapewniali mnie, że ona potrafi zaradzić wszystkiemu, zapytałam czy wie jak odprawić duszę zmarłego, która uparcie trwa przy swoim domu. Chodziło mi oczywiście o biednego Henia. Ta mądra kobieta dała mi następujące wskazówki. Trzeba zmówić modlitwę za zmarłych i poprosić anielskich przewodników o przeprowadzenie tej duszy. Następnie spalić zdjęcie zmarłego mówiąc przy tym „z prochu powstałeś w proch się obrócisz”.

Małgosia zaniemówiła z wrażenia. Być może metoda jest skuteczna, ale skąd wezmę zdjęcie pana Henryka? Marylka wyciągnęła z torebki czarno białą fotografię.

To zdjęcie zrobione lata temu. Mój mąż i Henio postanowili wystartować w konkursie ogrodniczym. Wyhodowali wielką dynię. Ten okaz zapewnił im drugą lokatę. Chwilę triumfu uwiecznili na zdjęciu.

Stara fotografia przedstawiała dwóch mężczyzn wskazujących zamaszystym gestem na gigantycznych rozmiarów warzywo. Jeden tęgi, zażyty jegomość, śmiejący się dosłownie całym sobą. Uosobienie pogody ducha. Drugi szczupły, o melancholijnym spojrzeniu, uśmiechający się ledwie półgębkiem.

Zdjęcie męża chciałabym sobie zostawić, odetnij drugą część i zrób, co trzeba. Jeśli chcesz będę ci towarzyszyć. Szkoda mi Henia, niech wreszcie odpocznie w spokoju.

Rytuał został przeprowadzony następnego dnia. Wydaje się być skuteczny.

Dla pełnej jasności sytuacji – pierwszy raz w życiu słyszę o takiej metodzie. Niemniej nie widzę w niej żadnego zagrożenia ani dla jednej ani drugiej strony. Myślę, że chodzi tu głównie o odcięcie mentalnych więzi między duszą, a miejscem, do, którego jest tak uporczywie przywiązana. Podobno, jeśli nie dysponujemy podobizną osoby zmarłej, możemy narysować sylwetkę taj osoby na kartce papieru i ten symboliczny wizerunek potraktować zgodnie z instrukcją.

Otagowano , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Jedna odpowiedź na „„Sumienie zawsze mamy przy sobie ” cz. II

  1. ~Dry komentarz:

    Wiele ludów uważa, że fotografia kradnie część duszy. Na fotografii zostaje energetyczny ślad człowieka. Niektórzy palili rzeczy zmarłych, którzy nie przeszli na drugą stronę, to takie symboliczne pozbycie się śladów energetycznych. Może bardziej dla duszy, która jest zawieszona pomiędzy światem, do którego już nie należy a światem, do którego należeć już dawno powinna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *