Przyznam, że kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki książkę Piotra Struczyka L.F. pomyślałam będzie ciekawie, będzie bardzo merytorycznie, ale ciężko. Już pierwsze rozdziały unaoczniły mi jak bardzo się myliłam. Piotr Struczyk L.F. posiada pewną unikalną umiejętność, mianowicie potrafi bardzo przystępnym językiem tłumaczyć rzeczy trudne i zagmatwane. Autor jest człowiekiem wszechstronnie wykształconym, utalentowanym erudytą. Zaznaczam ten fakt ponieważ takim osobom z reguły trudno jest dotrzeć do każdego czytelnika. Swoje, często bardzo wartościowe rozważania, topią w nadmiarze słów , metafor i hiperboli. Tu jest inaczej dzięki czemu forma nie przerasta treści.
Książka jest zbiorem esejów poświęconych jednej zasadniczej sprawie: czym rzeczywiście jest spirytyzm i czym na pewno nie jest. Autor zdaje kłam wielu wypowiedziom osób, które w swojej ignorancji umieszczają spirytyzm w jednym worku z okultyzmem i praktykami magicznymi. Taki pogląd jest oczywistym nonsensem, ale jak wiemy nawet największa blaga powtarzana setki razy staje się medialną prawdą. Piotr Struczyk L.F. otwarcie polemizuje przede wszystkim ze zręcznymi manipulacjami księdza Andrzeja Zwolińskiego. Za ten rozdział jestem autorowi osobiście wdzięczna.
Jak napisał we wstępie Marcin Stachelski „Książka (…) jest subiektywną próbą spojrzenia na świat przez pryzmat wiedzy spirytystycznej i (…) pozwala czytelnikowi, dopiero poznającemu spirytyzm, z innej perspektywy ujrzeć problemy, na które być może dotąd patrzył zbyt jednostronnie i stereotypowo” Zgadzam się z tą opinią w stu procentach.
Zaznaczyć należy, że nie są to tematy błahe, pozwolę sobie przytoczyć kilka z wielu podjętych w niniejszej publikacji:
-Czy mamy obowiązek kochać rodziców?
-Czy można popełnić samobójstwo?
-Czym jest reinkarnacja?
-Czy homoseksualizm jest niemoralny?
Allan Kardec byłby dumny z takiego ucznia – to pewne. Od siebie dodam :Prostuj Waść piórem, co zagmatwane bo tak mocarne pióro może wiele!
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Rivail
Do nabycia TUTAJ
Przeczytałam i polecam 🙂